Ms Marvel #10: Raz za razem – G. Willow Wilson, Nico Leon

KAMALA NA OSTATNIM ZAKRĘCIE

 

Pierwszy tom przygód Kamali wydany za czasów inicjatywy Marvel Fresh (choć bez jej logo na okładce) to jednocześnie tom wieńczący tę serię, tworzoną przez G. Willow Wilson. Żal żegnać się z tym cyklem, bo to wciąż jedna z najlepszych serii od Marvela wydawanych na polskim rynku. Z drugiej jednak strony dobrze, że całość kończy się, kiedy wciąż jest znakomita. A na otarcie łez dostajemy ten tom, zasadniczo pogrubiony i dostarczający porcję świetnej rozrywki. I tylko szkoda, że za szatę graficzną nie odpowiadali tu Alphona albo Miyzawa, choć i tak kreska Leona jest całkiem przyjemna dla oka.

 

Finałowy tom bestsellerowego, nominowanego do Nagrody Eisnera cyklu o Kamali Khan – Ms Marvel!

Odkąd Kamala prowadzi podwójne życie, jej relacje z przyjaciółmi poważnie ucierpiały. Rozwiązanie? Impreza! Oczywiście, impreza przerwana atakiem złoczyńcy i szybką wycieczką w kosmos. Niedługo później Kamala spróbuje odbudować też przyjaźń z Brunonem – a nie będzie ku temu lepszej okazji niż eksperyment naukowy, który ma wyjaśnić jej moce, a zamiast tego… zakłóci ich działanie! Czy mimo to obrończyni Jersey City uda się wreszcie odnaleźć równowagę pomiędzy obowiązkami superbohaterki a zwyczajnym życiem?

Scenariusz tego tomu napisała G. Willow Wilson („Cairo”, „Air”, „A-Force”), a zilustrował go Nico Leon („Hulk”, „Spider-Man”). Album zawiera zeszyty #31–38 serii „Ms. Marvel”.

 

Ms Marvel to seria, której największą mocą jest jej nonszalancja. I to godna pozazdroszczenia lekkość, połączona z iście mangowym podejściem do tematu nastoletnich czasów. Bo właśnie o nastoletnim życiu, chociaż to superhero, traktuje przede wszystkim seria Wilson. Autorka skupia się na codzienności Kamali, jej religii, szkolnym życiu, przyjaźniach, uczuciach i problemach. Robi to z wdzięcznością, bo jej bohaterka jest rozbrajająca i zabawna. Taka bliska nam, znajoma, ktoś, z kim możemy się identyfikować, komu chcemy kibicować i kogo rozumiemy. Może nie zawsze, ale jednak. I to właśnie jest wielka siła Ms Marvel, czerpiąca z tradycji takich tytułów, jak Amazing Spider-Man, ale robiąca to na swój własny, charakterystyczny i urzekający sposób.

 


Cykl ma także charakterystyczny klimat, którego próżno szukać w innych podobnych tytułach. Klimat nieco małomiasteczkowy, ale też i fanowski – z braku lepszego określenia. Bo Kamal to nie tylko superbohaterka, ale też i fanatyczka herosów. Ktoś, kto przez lata wielbił ich, pisał fanfiki na ich temat – otaku, jak powiedzieliby Japończycy. I to określenie doskonale pasuje do całości. Jeśli zaś chodzi o szatę graficzną, to – jak pisałem na wstępie – nie jest ona tak znakomita, jak za czasów Alphony czy Miyazawy, którzy genialnie czuli tę opowieść, ale Leon radzi sobie nieźle i tworzy coś, co ogląda się nieźle.

 

Słowem podsumowania, Ms Marvel to naprawdę znakomita seria, jedna z najlepszych Marvela regularnie publikowanych na polskim rynku i przy okazji komiks, który spodobać się może nawet czytelnikom za superhero nieprzepadających. Lekka przyjemna, niegłupia i bardzo, bardzo sympatyczna opowieść. Polecam gorąco i tylko szkoda, że to już koniec, ale z drugiej strony lepiej skończyć w takim miejscu, niż ciągnąć opowieść dalej. Bo, jak pokazali autorzy, którzy potem przejęli cykl, Kamala bez Wilson nie jest już tą Kamalą, którą tak się lubi i chce z nią przebywać.

 

Recenzja opublikowana także na portalu Planeta Marvel.

Komentarze