Najnowszy tomik „My Hero Academii” to komiks z
naprawdę świetną okładką – jedną z najlepszych w całej serii. To trzeba mu
oddać. Ale świetny jest też sam środek. Może nie wybitny, bo w serii nie brak
elementów, które można by dopracować, ale i tak bardzo udany, wciągający i
sprawiający, że cykl ten z czystym sercem polecam wszystkim miłośnikom
bitewniaków.
Czas na konfrontację, która będzie wymagała
wszelkich dostępnych superboahterskich sił! Gdy Tomura się przebudza, zaczyna
się walka, którą herosi będą musieli wygrać za wszelką cenę. Ale nawet mając po
swojej stronie bohatera numer jeden, mogą nie być w stanie. Nic więc dziwnego,
że do walki muszą włączyć się wszyscy, Bakugo i Midoriya także.
A na tym nie koniec. Gdy Gigantomachia zmierza w kierunku
Jaku, wydaje się, że nic nie będzie w stanie go powstrzymać. Uczniowie U.A. nie
zamierzają jednak siedzieć z założonymi rękami i gotowi są oddać zżycie, byle
wypełnić swój obowiązek. Czy uda im się powstrzymać wroga?
„My Hero Academia”, jak pisałem już wielokrotnie,
ale fakt ten wart jest podkreślania, to jeden z największych shounenowych hitów
ostatnich lat. Na polskim rynku także, skoro obok głównej serii, która dobiła
już niemal do trzydziestu tomików, mamy też cykl poboczny „Vigiliante”, liczący
obecnie tomów jedenaście. Nic w tym jednak dziwnego, bo to naprawdę dobry
shounen. Bardziej graficznie, bo tak świetne ilustracje nawet w ttym gatunku
nie zdarzają się często, ale i fabularnie jest bardzo przyjemnie.
Minusy? No cóż, czasem autor daje elementy
nieprzekonujące (jak rozpuszczający się w żołądku włos w pierwszym tomie),
czasem za szybko prowadzi niektóre jakże znakomite wątki (głównie wątek ze
złymi), a postacie w większości są dość płasko nakreślone, choć pozostają wyraziste.
Ale to niewiele w stosunku do dobrego wykonania i wspomnianych znakomitych
ilustracji, które jednocześnie potrafią zaserwować znakomitą dynamikę czy
nastrojowe sceny.
Do tego seria oferuje nam mieszankę motywów, wątków
i elementów z komiksów superhero i mangowych bitewniaków. Ale Horikoshi
jednocześnie dodaje tu mnóstwo od siebie, a najważniejsze jest wymyślanie tych
wszystkich, czasem naprawdę zaskakujących darów i ich zastosowań. Sednem serii pozostają
jednak walki, ich widowiskowość i dynamika. A przy okazji w tym wypadku bardzo
ważne stają się dialogi, których autor nam nie żałuje (a z którymi zdarza mu
się przesadzać). Obok tego mamy humor, ładne i seksowne dziewczyny i sporo
uroku.
Czy muszę dodawać coś jeszcze? Długość serii i jej
popularność świadczą także o jej jakości. Jeśli więc lubicie bitewniaki,
koniecznie powinniście poznać „My Hero Academia”.
Dziękuję wydawnictwu
Waneko za udostepnienie egzemplarza do recenzji.
Komentarze
Prześlij komentarz