Miki i kraina Pradawnych – Denis-Pierre Filippi, Silvio Camboni

MIKI W ŚWIECIE FANTASY

 

Chociaż z dwóch wydanych właśnie na polskim rynku albumów z Mikim to „Horrorfikland” jest mi bliższy, nie mogę jednak powiedzieć, by „Miki i kraina Pradawnych” był komiksem słabszym. Wręcz przeciwnie, rysunkowo jest równie dobry, co konkurent, za to fabularnie wypada jeszcze ciekawiej. A całość ma w sobie tyle uroku, że nie sposób jest nie polecić albumu każdemu, kto lubi familijną fantastykę.

 

Witajcie w podniebnym świecie. Tutaj żyć da się jedynie na latających wyspach, problem z tym miejscem jest jednak taki, że ich władcą jest Fantomen – postać okrutna i rządząca silną ręką. Z jego działaniami nie zgadza się wielu, pojawiają się buntownicy… I tu na scenę wkracza Miki, cichy, spokojny rzemieślnik, który nie chce mieć nic do czynienia z wielkimi wydarzeniami, ale trafia między młot a kowadło, bo będzie musiał opowiedzieć się po którejś ze stron. Ale być może istnieje też trzecie wyjście… I tak oto Miki, wraz z Minnie i Goofym, wyrusza na poszukiwania legendarnego kontynentu Pradawnych. Ale, jak to w takich przypadkach bywa, zanim – o ile w ogóle – uda im się osiągnąć cel, czeka ich wiele przygód, zagrożeń do pokonania i wrogów, którym będą musieli stawić czoła…

 

„Miki i kraina Pradawnych” to nie pierwsze ani ostatnie wkroczenie czołowej disnejowskiej myszy na tereny fantasy. Każdy, kto w miarę regularnie czyta komiksy z tym bohaterem wie, że – tak, jak i np. Donaldowi – zdarza mu się zabłądzić do fantastycznych krain, czasami nawet w parodiach znanych dzieł gatunku, jak np. prozy Tolkiena. Czym różni się od nich ta konkretna? Na pewno nie tematem, bo fabuła jest tu na wskroś klasyczna, ale wykonaniem już tak. Co się jednak dziwić, skoro za album wzięli się Denis-Pierre Filippi i Silvio Camboni, autorzy rozmiłowani w fantasy i zarazem twórcy takich hitów, jak choćby „Niezwykła podróż”.

 


I ich gatunkowe doświadczenia widać w tej opowieści. Opowieści skrojonych według wzorców i schematów, ale zrobionej z miłości do fantasy i zaserwowanej nam niemalże z czułością. Trudno nie dać się uwieść tej historii. Niby to prosta opowiastka, niby to wszystko już było po wielokroć, ale co z tego, skoro jest urocza i ujmująca. I oferuje wszystko to, co od dobrego fantasy oczekujemy, ujęte w familijne ramy. Są więc i przygody, i popisy wyobraźni, i pochwała konkretnych rzeczy czy zachowań… Długo można by wymieniać.

 


Jest też świetne wykonanie, które gwarantuje bardzo przyjemne doznania wzrokowe. Proste, ale dopracowane ilustracje, znakomity kolor, a wreszcie rewelacyjne wydanie składają się na album wart poznania. Tak samo, jak i towarzyszący mu „Horrofikland”, chociaż oba są od siebie niezależne i nie trzeba absolutnie nic wiedzieć, by sięgnąć po dowolny z nich. Jeśli więc szukacie dobrej fantastyki dla całej rodziny, sięgnijcie koniecznie. Oby kolejne albumy z serii utrzymały ten poziom.

 

Dziękuję wydawnictwu Egmont za udostepnienie egzemplarza do recenzji.


Komentarze