Mistrz romansu Nozaki #10 - Izumi Tsubaki

MISTRZYNI KOMEDIOWEGO ROMANSU TSUBAKI

 

To już dziesiąty tomik „Mistrza romansu Nozakiego”, a ja mam wrażenie, jakbym dopiero co przeczytał pierwszy. Tak to już jednak z dobrymi seriami bywa – zabawa jest tak znakomita, że czytelnik zanim się obejrzy, ma już za sobą setki, jeśli nie tysiące stron, a czuje, że dopiero zaczął i chce więcej. I tak właśnie mam po lekturze każdego tomiku „Nozakiego”, pozostającego wciąż jedną z moich ulubionych mangowych komedii.

 

W życiu naszych uczniów znów dzieje się wiele! Sakura, jak zawsze, chce być jak najbliżej Nozakiego i punktować u niego, jak tylko może. A teraz pojawia się świetna ku temu okazja. I nie tylko ku temu, bo i zostaniu… sam na sam. Mowa oczywiście o szkolnej wycieczce, na której wydarzyć może się wiele, ale co właściwie się wydarzy?

A to nie koniec. Czy Waka może stać się najpopularniejszym z uczniów? Czy sekret Kashiny wyjdzie na jaw? I co jeszcze się wydarzy?

 

Może i Nozaki mistrzem romansu jest jedynie w tytule mangi, bo jak pokazują jego przypadki, do tego miana jest mu bardzo daleko (tak w pracy, jak i życiu), jednak autorka mangi o nim, Izumi Tsubaki, bez dwóch zdań jest jedną z mistrzyń komediowego romansu. I to takiego, który bardziej śmieszy, niż serwuje nam romantyczne uniesienia, ale o to właśnie w tej serii od początku chodziło i za to również ją uwielbiam. Tym bardziej, że naprawdę niewiele jest serii, które tak by mnie śmieszyły, a zarazem intrygowały różnymi wątkami czy postaciami.

 


A przecież to tylko zbiór krótkich skeczy, które układają się w jedną większą opowieść. A właściwie kilka opowieści. Każda strona „Nozakiego” to krótka humoreska o tworzeniu mangi, życiu w szkole, miłości i różnych postaciach. Wszystkie z nich zaś układają się w różne humorystyczne fabuły o poszczególnych postaciach. Dla mnie najlepsze pozostają te o Lorelei z chóru i zakochanym w niej chłopaku (mistrzostwo relacji!) oraz o członkach rodziny Nozakiego.

 


Sednem całości nie jest jednak wcale romans czy tworzenie mangi, a po prostu różnorodność wydarzeń życia nastolatków. I to jakże znakomicie zwieńczonym bardzo udaną szatą graficzną, w której spotykają się elementy typowe dla shoujo i shounena. Wszystko to razem wzięte sprawia, że w ręce czytelników trafia coś, co zadowoli i chłopaków, i dziewczyny. Udana satyra na shoujo i jego schematy, pokazująca kulisy branży mangowej, a jednocześnie dobry shounen, który poprawia humor. Nic tylko czytać!

 

Dziękuję wydawnictwu Waneko za udostępnienie egzemplarza do recenzji.







Komentarze