To zdecydowanie jedna z najlepszych, jeśli nie
najlepsza kolekcja reprintów przygód Spider-Mana dostępnych na polskim rynku. O
palmę pierwszeństwa musiałaby zawalczyć z albumem „Ostatnie łowy Kravena”,
zawierającym najgenialniejszą historię z Pająkiem w dziejach, ale nietrzymającym
równego poziomu dzięki wielu infantylnym opowieściom dodatkowym. W odróżnieniu
od niego wydany z okazji trzydziestolecia przejęcia przez DeMatteisa serii „Spectacular Spider-Man”, czekający na Was w ofercie TaniejKsiazki, od początku do końca trzyma jeden rewelacyjny
poziom. I chociaż cena okładkowa z miejsca może niejednego czytelnika odrzucić
(Egmont podobne objętościowo omnibusy wypuszcza za kilkadziesiąt złotych
mniej), to zawartość absolutnie warta jest poznania i polecenia.
Peter Parker to Spider-Man, przyjazny bohater z
sąsiedztwa ratujący świat. Harry Osborn to jego najlepszy przyjaciel, a zarazem
syn największego wroga. co gorsza Harry przejmuje dziedzictwo ojca i zaczyna
się szalona zabawa w kotka i myszkę, która może skończyć się tragicznie. Jakie
decyzje ostatecznie podejmie Harry? I jaką cenę zapłaci za wszystko? Gościnnie:
X-Men!
Kiedy miałem siedem lat, kupiłem pierwszy numer
„Amazing Spider-Mana” od TM-Semic. Był to zeszyt z jedną z części „Maxiumum
Carnage”, a otwierał go rozdział narysowany właśnie przez Sala Buscemę.
Przyznam, że w komiksie nie brakowało lepszych prac, ale te cartoonowe
ilustracje miały swój klimat i przyjemny charakter. No i był to mój pierwszy
pajęczy komiks, który do dziś posiadam zresztą, więc mam do niego sentyment.
Tyle mojej prywatnej historii, wyjaśniającej mój sentyment (jakby ten wymagał
wyjaśnienia – przecież to, co znajdziecie w tym tomie, to całe mnóstwo zeszytów
wydanych przez TM-Semic, a na nich wychowały się całe pokolenia czytelników!), przejdźmy
do historii samej serii.
„The Spectacular Spider-Man” na rynku pojawił się w
1976 roku, najpierw jako „Peter Parker, the Spectacular Spider-Man”. Stan Lee
chciał, by Gerry Conway, scenarzysta, który dał nam takie historie, jak „Noc,
podczas której zginęła Gwen Stacy” czy pierwszą „Sagę klonów”, a także stworzył
Punishera, wrócił do pisania przygód Pajęczaka. Ten jednak nie chciał
przejmować serii prowadzonej obecnie przez Lena Weina, więc Lee stworzył dla
niego oddzielny tytuł, który ilustrować mieli Sal Buscema i Mike Esposito.
Buscema odszedł dwa lata później (by w końcu wrócić), a tytuł rysowało po nim
wielu artystów. Dodatkowo to na jego łamach debiutował Frank Miller, a także to
właśnie tu powstały takie historie, jak „The Death of Jean DeWolff”. Do tego
„Ostatnie łowy Kraven’a” były przeznaczone dla tego właśnie tytułu, zanim
podzielono je na wszystkie trzy wydawane wówczas serie o Spiderze. I to właśnie
scenarzysta tej opowieści na stałe przejął „Spectaculara” od 178 numeru i
poprowadził najlepszy jego run w dziejach.
I właśnie te historie znajdziecie w tym tomie. Nie wszystkie, bo album kończy się na 200 numerze, zawierającym w sobie przełomową i ważną opowieść „Najlepsi wrogowie” (uznaną swego czasu za jeden z dziesięciu najlepszych „Spider-Manów” po polsku - i jest tu też druga fabuła z tej listy, „Oko Pumy"), a DeMatteis pisał go do numeru 203, a potem wracał jeszcze nie raz (w cenie, jaką musicie zapłacić za album śmiało mogły znaleźć się też te zeszyty), ale te najważniejsze już tak. I najlepsze. Bo nie oszukujmy się, ale twórca jest tu w szczytowej formie. W czasach, gdy „Pająk” był już co prawda mroczny, a autorzy stawiali na psychologicznie zaangażowane, ale nie do końca spełnione fabuły, DeMatteis pokazał, jak należy to robić. Jego bohaterowie przezywają mnóstwo rozterek, targają nimi wątpliwości, bywają załamani, zdeprecjonowani, próbują się pozbierać, poukładać sobie wszystko w głowach i miotają się. Ale robią to w sposób absolutnie przekonujący i poruszający. Przy okazji scenarzysta serwuje nam świetną akcję, znakomite dialogi i doskonałe pomysły, wyprzedzające swoje czasy tak, jak wcześniej swoją erę wyprzedzały „Ostatnie łowy Kravena”.
Do tego mamy te wyśmienite rysunki. Buscema ze
swoją cartoonową, prostą, ale czasami brudną kreską po prostu zachwyca i urzeka
klimatem. Świetny kolor, oldschoolowy teraz look, który miały tylko komiksy z
lat 90. XX wieku, a jakiego brak we współczesnych dziełach, bo takiego nastroju
ze świeczką szukać, składają się na coś, co z miejsca wpada w oko i gwarantuje
niezapomniane doznania. Do tego mamy świetne wydanie. Szkoda tylko, że cena jest
tak wysoka (a przy okazji jakość plansz zeszytów 191-198 mogłaby być dużo lepsza, choć dobrtze że udało się je odzyskać i w takiej formie), bo niejednego zniechęci do sięgnięcia po ten tom – swoją drogą
najgrubszy pojedynczy tom „Spider-Mana”, jaki pojawił się na polskim rynku – a byłaby
to wielka strata. To bowiem, co serują na tu DeMatteis i Buscema, to rewelacyjne
dzieło, jakiego w wydawanych obecnie „Pająkach” już nie znajdziecie. Coś do
rozrywki i zadumy, do wzruszeń i inteligentnej zabawy. I świetnie uzupełnia wydawane
przez Egmont „Amazing Spider-Many” z „Epic Collection”. Pod każdym względem
więc warto.
Komentarze
Prześlij komentarz