Chociaż wszyscy zachwycali się „Thorem” Jasona
Aarona, to jednak mnie osobiście kupiły dopiero przygody Gromowładnej, które
tworzył. Teraz, po zakończeniu opowieści o Jane jako Thor, scenarzysta wraca do
postaci Odinsona. I chociaż nie jest to już tak znakomita seria, jak wtedy, gdy
młot dzierżyła jego żeńska odpowiedniczka, nadal to kawał udanego komiksu
rozrywkowego, który poznać powinni miłośnicy postaci i ci, którzy od czegoś chcieliby
zacząć przygodę z serią, a album wpadł im w oko.
Był niegodny, zastąpiła go kobieta, a teraz
powraca! I to jako Gromowładny. Ale jeśli myślał, że starcie z Mangogiem było
problemem, będzie musiał zweryfikować swoje poglądy. Sytuacja jest ciężka,
Asgardia obrócona została w ruinę, Mjolnira już nie ma, a Malekith Przeklęty
kontynuuje swój podbój kolejnych królestw, zostawiając za sobą szlak z ciał.
Thor musi stanąć z nim i jego poplecznikami do walki o krainę umarłych. Ale, o
dziwo, to nie on może okazać się decydujący w rym starciu!
„Thor” od Marvel Fresh, jak wszystkie komiksy z tej
linii wydawniczej, to opowieść wracająca do korzeni i mająca za zadanie skusić
nowych odbiorców. I jest to rzeczywiście nowy początek. Wciąż jednak należy
pamiętać, że jesteśmy w samym środku wielkiej opowieści, krok po kroku zbliżającej
nas do wielkiego eventu, więc siłą rzeczy akcja mocno związana jest z tym, co
już było i co dopiero nadejdzie. Owszem, nadal nowi czytelnicy mogą zacząć
swoją przygodę z opowieścią w tym miejscu (choć radziłbym jednak zacząć od
przygód Thor Gromowładnej) i cieszyć się dobrą zabawą, chociaż jednocześnie
należy pamiętać, że to jedynie kolejny rozdział większej całości.
Trak czy inaczej jednak, „Thor odrodzony” jest
udanym komiksem superhero. Dużo akcji, szybkie tempo, brak miejsca na nudę i
niezła treść, gwarantują dobrą rozrywkę typową dla supehero. Jak na Jasona
Aarona przystało, nie ma tu większej głębi czy psychologicznie frapujących
postaci. Przesłanie? Drugi dno? Jego to nie interesuje – jak i nie interesuje
większości czytelników – chce dostarczyć dobrej, niewymagającej rozrywki i
dokładnie to robi. Bywa, że zabawa jest nieco bardziej epicka, czasem pojawia
się humor, a ogół jest po prostu udany.
Żal mi jednak zmiany rysownika. Świetne prace
poprzednich artystów zostały zastąpione przez grafiki Mike’a Del Mundo, który
co prawda potrafi zaserwować nastrojowe ilustracje, ale jego malowane plansze
jakoś nie do końca do mnie trafiają. Tragedii tutaj nie ma, ale jednak na tle
posługujących się podobnymi technikami tworów takich, jak Simon Bisley, wypadają
dość blado.
Nie zmienia to jednak faktu, że nowy „Thor” jest
udany. Bardziej dla fanów i jako kontynuacja, chociaż i cele Marvel Fresh
spełnia całkiem nieźle. I nic więcej chyba nie trzeba.
Dziękuję wydawnictwu
Egmont za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Komentarze
Prześlij komentarz