Ziemia trwa - George R. Stewart

OSTATNI BASTION LUDZKOŚCI

 

Mamy siebie

I mamy coś jeszcze

Ty wołasz

Ja mówię, że jestem

Trzymaj mnie

Trzymaj świat

Który stacza się tak jak ja

- Maleo Reggae Rockers

 

Zanim powstał „Bastion” Stephena Kinga, a po nim cała masa inspirowanych tym dziełem książek, istniała już ta powieść. I to właśnie ona zainspirowała Króla Horroru do napisania swojego najsłynniejszego działa. Ale chociaż powieść „Ziemia trwa” po raz pierwszy ukazała się w 1949 roku, dopiero teraz doczekaliśmy się jej polskiego wydania. Czekać jednak było warto, bo to naprawdę świetne dzieło i jedno z najlepszych w swoim gatunku.

 

Zaczęło się od epidemia. Nikt nie widział skąd się wzięła, ale w jej wyniku zginęła większość ludzkości. Ish, jeden z nielicznych ocalałych, zaczyna obawiać się, dokąd zmierza ludzkość i jak bardzo się stoczy. Ale jest też nadzieja – dla niego staje się nią Em. To właśnie z nią zacznie budować wspólnotę, ale co ich czeka po drodze? I czy coś takiego ma jeszcze jakąkolwiek rację bytu?

 

„Ziemia trwa” nie jest pierwszą powieścią postapo w dziejach. Przed nią istniały już bowiem takie dzieła, jak „The Scarlet Plague” Jacka Londona z 1912 roku czy jeszcze wcześniejsza, bo opublikowana w 1826 roku „The Last Man” Mary Shelley. Kto zrobił jednak lepsze dzieło i bardziej wytyczył gatunkowe ścieżki, spierać się nie ma co – wszystko zależy od gustu czy tego, jakie kierunki postapo bardziej do nas przemawiają. Jednak jakkolwiek by nie podchodzić do tematu, powieść Stewarta to wciąż jedno z najlepszych dokonań postapokaliptycznej fantastyki i naprawdę świetna książka niezależnie od preferencji gatunkowych.

 

Kiedy czytałem „Ziemia trwa”, pierwsze co przyszło mi na myśl to to, że właśnie za takie książki uwielbiam „Wehikuł czasu”. Wiem, że nie jest to pierwsza taka seria, a i w ramach jej oferty często pojawiają się tytuły nieoczywiste, a zatem i nie te najbardziej znane, ale tak czy inaczej zawsze są to pozycje poznania warte, czasem zaś dostajemy prawdziwe perełki, które już dawno powinny pojawić się na polskim rynku, a dopiero teraz zagościły na księgarskich półkach.

 

Abstrahując od tego – chociaż już sam fakt polskiego wydania należy jest docenić – „Ziemia trwa” to dzieło naprawdę wyśmienite. Ta jedyna powieść SF w dorobku autora, w 1951 roku została nagrodzona pierwszą International Fantasy Award, a magazyn „Locus” uznał ją za jedną z najlepszych książek sci fi w dziejach. Nie ma się co dziwiąc. Dzieło to bowiem porusza, intryguje, przeraża i urzeka wizją i pokazuje, jak wielu od tamtej pory czerpało z niej pełnymi garściami. Świetnie napisana i zaangażowana, pozostaje aktualna – szczególnie w czasach, gdy planeta jest tak przeludniona i zniszczoną przez ludzi – i nieprzerwanie robi wrażenie. Dlatego na całym świecie jest wznawiana raz po raz.

 

W skrócie, poznajcie koniecznie. To naprawdę wielkie dzieło i rzecz warta polecenia każdemu. A przy okazji jeden z najlepszych, jeśli nie najlepszy tom „Wehikułu czasu”, a tych świetnych nigdy przecież nie brakowało.

 

Dziękuję wydawnictwu Rebis za udostępnienie egzemplarza do recenzji.



Komentarze