Chuck Palahniuk wkroczył na Substack i z tej okazji
zaserwował czytelnikom sporo świetnych tekstów o tworzeniu, nim samym itp.
Teraz nadszedł jednak dzień, kiedy autor „Fight Clubu” postanowił zaserwować
nam pierwszy z pięćdziesięciu dwóch rozdziałów swojej najnowszej powieści.
Powieści częściowo dostępnej bezpłatnie (część niestety będzie dostępna tylko
dla tych, którzy wykupią którąś z subskrypcji). I chociaż tytuł – „Greener
Pastures” – wydaje się średnio pasować do twórczości człowieka, który dał nam
np. „Udław się”, zawartość jest jak najbardziej warta poznania.
Powinieneś
teraz przywyknąć do bycia duchem. Martwy będziesz znacznie dłużej, niż byłeś
żywy.
Luthor Stokes nie żyje. Zdarza się. Jak choćby temu
chłopakowi, Esmondowi, który powiesił się na gałce od szafy. Luthor spoczął już
w grobie, trafił do zaświatów, a teraz zaczyna swoją opowieść. Bo w życiu po
życiu, nasza opowieść musi być wysłuchana, a jego wysłuchania jest warta. Ta
opowieść o niejakiej Samancie, kościele nieuznającym otwartych drzwi i…
Właśnie, czym jeszcze?
Dylogię „Potępieni” / „Przeklęci” Palahniuk
napisał, żeby poradzić sobie jakoś z własną śmiertelnością. Żeby zrozumieć sam
proces śmierci i odchodzenia, który z naszej perspektywy jest czymś
abstrakcyjnym i niezrozumiałym, ale w końcu jego sens i akceptacja muszą
wskoczyć na swoje miejsce, jak wskakują elementy procesu dojrzewania, kiedy ten
nadchodzi, choć jako dzieci nie wyobrażaliśmy sobie, że coś takiego może stać się
naszą normą. I trudno nie odnieść wrażenia, że „Zieleńsze pastwiska” to kolejna
podobna próba – i pewnie nie ostatnia.
Palahniuk, w tradycyjny dla siebie, prześmiewczy i
niedelikatny sposób, zabiera nas tu w podróż po śmierci. Ale śmierć to po
prostu inna strona życia, więc o życiu jest tu więcej, niż o samym przebywaniu
w tym mokrym, mrocznym miejscu w żołądku świata, zwanych zaświatami. Czy może
bardziej adekwatnie, jak chce tego sam Palahniuk, podziemiem. Wizja tego miejsca,
jak zawsze u pisarza, jest przekonująca i poruszająca w nas jakieś czułe
struny. Liczy się jednak to, co ze sobą niesie, bo tak, jak kontrowersje u
Palahniuka zawsze czemuś służyły, były nośnikiem, tak i służą gatunkowe
elementy.
W skrócie, mamy tu kawał dobrej, emocjonalnej
prozy. Prozy, która ma nam coś do powiedzenia. Prozy nie dla każdego – niejeden
poczuje się odrzucony – ale ambitnej, z przesłaniem i podanej w naprawdę
znakomitym stylu. Warto po nią sięgnąć, tym bardziej, że czeka (przynajmniej częściowo)
za darmo pod tym adresem:
Komentarze
Prześlij komentarz