Październik to czas, kiedy na rynku przybywa dzieł
w tematyce grozy – także tych dla najmłodszych. Halloween, chociaż w Polsce praktycznie
nieobchodzone, to w końcu okazja do zabawy głównie dla młodych. „Dziennik
Cwaniaczka” nieraz serwował nam horrorowe wrażenia, teraz przyszła więc kolej by
i jego spin-off, „Rowley przedstawia” uderzył w te tony. i wychodzi mu to równie
dobrze, jak zawsze, a w ręce czytelników trafia kawał bardzo przyjemnej i poprawiającej
humor lektury wartej polecenia także tym, którzy wiekiem dziećmi dawno już nie
są, a w sercu wciąż czują się młodzi.
Rowley powraca ze swoimi opowieściami. Tym razem
serwuje nam serię historii grozy, pełnych szkieletów, zombie, wampirów, demonów
i wszystkich stworów, jaki przyjdą Wam do głowy! A właściwie jemu. Gotowi odkryć,
co kryje nieokrzesana wyobraźnia najlepszego przyjaciela Grega? Gotowi przekonać
się czym mogą skończyć się żarty albo inwazja? A zatem do dzieła!
Od dziecka uwielbiam grozę. Dlatego tak bardzo
podobały mi się halloweenowe wydania „Kaczora Donalda” i im podobne. nie będę
wnikał już we wszystkie tego typu dzieła, które wówczas poznawałem – z podglądaniem
niektórych odcinków „Z archiwum X” włącznie – ale nigdy z tego nie wyrosłem i
filmy grozy oglądam pasjami, jak pasjami czytam horrory, a październik to dla
mnie czas, kiedy pochłaniam przynajmniej jeden filmowy/serialowy horror
dziennie. Nowy tom „Rowleya” idealnie wpasował się w ten klimat, dostarczając mi
rozrywki, która wcale nie jest gorsza, jeśli sięga po nią ktoś, kto dawno
wyrósł z grupy docelowej.
Bo „Rowley przedstawia” to lektura dla czytelników niezależnie
od wieku. Wystarczy, że lubią taki schemat opowieści o niegrzecznych dzieciakach
pakujących się w kolejne kłopoty i przeżywających przygody, a będą zadowoleni,
jeśli nie zachwyceni. Bo siłą tej serii, jak i „Dziennika Cwaniaczka” jest podejście
do dzieci i ich losów bez różowych okularów i nawet kiedy dostajemy fantastykę,
zawsze jest to coś bliskiego czytelnikom: tym, kim są teraz czy tym, kim byli
lata temu, gdy sami byli dziećmi. Nie ma tu nieodpowiednich treści, jest
dydaktyzm, ale wszystko to nabiera realizmu i nie jest nachalne dzięki właśnie niegrzecznemu
podejściu. A że jest też świetnie, choć prosto napisane i podane w sposób nieobrażający
inteligencji nawet dorosłych czytelników, „Rowley poleca” absolutnie warty jest
poznania.
I oferuje też bardzo miłe dla oka rysunki. Jak styl
pisarstwa, tak i grafiki są proste, jakby dziecięce – w końcu przecież to
pamiętniki / opowieści tworzone przez dzieci – ale pasujące do całości. efekt
finalny jest więc znakomity pod każdym względem i nawet jeśli „Cwaniaczek”
pozostaje lepszy od „Rowleya””, oba tytuły są bardzo, bardzo dobre i warte
poznania pod każdym względem. A ten na dodatek wpasowuje się znakomicie w
klimat za oknem.
Dziękuję wydawnictwu
Nasza Księgarnia za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Komentarze
Prześlij komentarz