Shadows House: Dom cieni #3 – Somato

UROK, SŁODYCZ I GROZA

 

Jako miłośnik mocnych, często kontrowersyjnych opowieści, który doskonale bawi się przy opowieściach, jakie innych często odrzucają, w tej serii nie powinienem znaleźć nic dla siebie. A przynajmniej niewiele. A jednak „Shadows House”, jak wcześniej „Kuro”, kupiło mnie i każdy tomik pochłaniam z przyjemnością i ochotą na więcej.

 

Debiut par nowicjuszy trwa. Tym razem na nasze ludzkie lalki czeka nie lada wyzwanie: gdzieś w labiryncie ukryte zostało ich ciemnie państwo. Lalki musza wybrać jeden z dostępnych przedmiotów i poradzić sobie z wyznaniem a także ocaleniem tych, dla których są obliczami. Czy jednak może im się to udać?

 

Japończycy mają wielki talent do tworzenia uroczych, słodkich opowieści z ujmującymi bohaterami. Nawet jeśli ich losy osadzają w mrocznej czy krwawej rzeczywistości. Czasem robią to w sposób niemalże pedofilski („Made in Abyss”), czasem w zdecydowanie bardziej niewinny, bez erotyki i tym podobnych atrakcji – i do tej grupy zalicza się właśnie „Shadows House”. Jest to historia oparta na dziwności i grozie (mam wrażenie, że główne zaskoczenie serii przewidziałem po pierwszym rozdziale pierwszego tomu), ale grozy jest tu stosunkowo niewiele, a nawet kiedy występuje, zdaje się być czymś tak naturalnym, że nie traktujemy jej jako takiej.

 

Bo właśnie seria ta słodyczą i urokiem stoi. Główna bohaterka, jak większość jej towarzyszy, jest słodka i niewinna, i urocza w każdym calu. Jej nieporadność, jej zaangażowanie, jej zachwyt tym, co proste i zwyczajne… Nie chcę tutaj wymieniać wszystkiego, bo każdy powinien odkryć to sam, ale chcę byście mieli ogólny zarys całości. Seria dzieje się w iście wiktoriańskiej posiadłości, zamieszkanej na dodatek przez ludzi zbudowanych z czerni, dzieje się tu wiele dziwnych i groźnych rzeczy, ale to wszystko jest tłem dla całej tej słodyczy i uroku. I wszystko dobrze ze sobą współgra.

 


Seria złożona jest z krótkich rozdziałów, a każdy rozsiał to właściwie oddzielna przygoda, choć akurat nie w tym tomie, gdzie wszystko łączy się w jedną całość. I dużo tu właśnie z przygodowej opowieści, na dodatek takiej inicjacyjnej, gdzie bohaterowie odkrywają coraz to nowe fakty, ale i stają się bardziej świadomi zarówno tego, co się dzieje, jak i tego kim sami są. Wędrując korytarzami, biorąc udział w kolejnych wydarzeniach czy wykonując swoją pracę, ludzkie lalki biorą udział w opowieści, która ma w sobie coś z klasyki dzieł młodzieżowych.

 


Najlepsze w tym wszystkim pozostają jednak ilustracje. Dopracowane, pełne detali, z genialnie uchwyconymi tłami i wszelkimi ozdobnikami, od strojów bohaterów, przez wykończenie wnętrz. Robi to wielkie wrażenie, a dobre wydanie uzupełnia to wszystko w bardzo przyjemny sposób. Efekt finalny zaś jest godny polecenia. Jeśli lubicie podobne klimaty, na pewno nie będziecie zawiedzeni.

 

Dziękuję wydawnictwu Waneko za udostępnienie egzemplarza do recenzji.





Komentarze