Jako miłośnik mocnych, często kontrowersyjnych
opowieści, który doskonale bawi się przy opowieściach, jakie innych często
odrzucają, w tej serii nie powinienem znaleźć nic dla siebie. A przynajmniej
niewiele. A jednak „Shadows House”, jak wcześniej „Kuro”, kupiło mnie i każdy
tomik pochłaniam z przyjemnością i ochotą na więcej.
Debiut par nowicjuszy trwa. Tym razem na nasze
ludzkie lalki czeka nie lada wyzwanie: gdzieś w labiryncie ukryte zostało ich
ciemnie państwo. Lalki musza wybrać jeden z dostępnych przedmiotów i poradzić
sobie z wyznaniem a także ocaleniem tych, dla których są obliczami. Czy jednak
może im się to udać?
Japończycy mają wielki talent do tworzenia
uroczych, słodkich opowieści z ujmującymi bohaterami. Nawet jeśli ich losy
osadzają w mrocznej czy krwawej rzeczywistości. Czasem robią to w sposób
niemalże pedofilski („Made in Abyss”), czasem w zdecydowanie bardziej niewinny,
bez erotyki i tym podobnych atrakcji – i do tej grupy zalicza się właśnie
„Shadows House”. Jest to historia oparta na dziwności i grozie (mam wrażenie,
że główne zaskoczenie serii przewidziałem po pierwszym rozdziale pierwszego
tomu), ale grozy jest tu stosunkowo niewiele, a nawet kiedy występuje, zdaje
się być czymś tak naturalnym, że nie traktujemy jej jako takiej.
Bo właśnie seria ta słodyczą i urokiem stoi. Główna
bohaterka, jak większość jej towarzyszy, jest słodka i niewinna, i urocza w
każdym calu. Jej nieporadność, jej zaangażowanie, jej zachwyt tym, co proste i
zwyczajne… Nie chcę tutaj wymieniać wszystkiego, bo każdy powinien odkryć to
sam, ale chcę byście mieli ogólny zarys całości. Seria dzieje się w iście
wiktoriańskiej posiadłości, zamieszkanej na dodatek przez ludzi zbudowanych z
czerni, dzieje się tu wiele dziwnych i groźnych rzeczy, ale to wszystko jest tłem
dla całej tej słodyczy i uroku. I wszystko dobrze ze sobą współgra.
Seria złożona jest z krótkich rozdziałów, a każdy rozsiał
to właściwie oddzielna przygoda, choć akurat nie w tym tomie, gdzie wszystko
łączy się w jedną całość. I dużo tu właśnie z przygodowej opowieści, na dodatek
takiej inicjacyjnej, gdzie bohaterowie odkrywają coraz to nowe fakty, ale i
stają się bardziej świadomi zarówno tego, co się dzieje, jak i tego kim sami
są. Wędrując korytarzami, biorąc udział w kolejnych wydarzeniach czy wykonując
swoją pracę, ludzkie lalki biorą udział w opowieści, która ma w sobie coś z
klasyki dzieł młodzieżowych.
Najlepsze w tym wszystkim pozostają jednak
ilustracje. Dopracowane, pełne detali, z genialnie uchwyconymi tłami i
wszelkimi ozdobnikami, od strojów bohaterów, przez wykończenie wnętrz. Robi to
wielkie wrażenie, a dobre wydanie uzupełnia to wszystko w bardzo przyjemny
sposób. Efekt finalny zaś jest godny polecenia. Jeśli lubicie podobne klimaty,
na pewno nie będziecie zawiedzeni.
Dziękuję wydawnictwu
Waneko za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Komentarze
Prześlij komentarz