Po dwóch latach od wydania poprzedniej powieści
Kavy nad Wisłą, w ręce czytelników trafia kolejne dzieło autorki. Przez ten
czas amerykańska pisarska zdążyła już co prawda napisać dwie powieści, ale my
możemy cieszyć się na razie jedną z nich, „W mroku lasu” (czy jak chce tego
oryginał, „Hidden Creed”). A jaka jest to powieść? Właściwie taka sama, jak
wszystkie inne Kavy, więc kto lubi ten schemat, poczuje się tutaj jak w domu.
Zaczyna się, jak zawsze, od trupa. W Parku
Narodowym Blackwater River na Florydzie jest miejsce niemal niedostępne dla
ludzi. Niektórzy mają tui jednak wstęp, jak choćby ci, którzy szkolą psy
tropiące. I to właśnie tu jeden z psów Creeda znajduje ciało. Kto mógł je tu
zakopać? Jedno jest pewne: ktokolwiek to zrobił, chciał by ciało pozostało
ukryte do czasu, aż przyroda zrobi z nim swoje. Ale zwłok jest więcej, a jak
się szybko okazuje, ktoś traktował ten las, jak cmentarz ukrywający jego
prywatne grzechy. I to od długich lat. W sprawę angażuje sę Maggie O’Dell, ale
niedługo wszyscy w nią uwikłani mogą przekonać się, do czego zdolny jest
morderca, by nie trafić za kratki…
„W mroku lasu” to szósta powieść z serii o Ryderze
Creedzie i osiemnasta z Maggie O’Dell (ale by być konkretnym, doliczmy do tej
listy opowiadanie z tą bohaterką ze zbioru „Thriller” i jej udział w dwóch
antologiach napisanych przez Kavę wspólnie z Ericą Spindler i J.T. Ellison).
Ktoś pewnie powie, że formuła miała tu pełne prawo się zużyć, ale pamiętajmy,
że mamy tu do czynienia z thrillerem, a wszystkie dzieła z tego gatunku – z drobnymi
ambitnymi wyjątkami – zawsze oparte są na tym samym schemacie, jedynie
zmieniają się odrobinę okoliczności i nazwiska postaci biorących w tym
wszystkim udział.
I tak jest też z „W mroku lasu”. Znów mamy zwłoki,
znów mamy mordercę, na którego trzeba polować i znów wszystko prowadzi do konkretnej
kulminacji. Co więcej, kto pamięta „Granice szaleństwa” wie, że Kava stworzył
już bliźniaczo podobną powieść – tam dla odróżnienia ciała ukryte były w
beczkach. Fabularnie dzieło więc nie zaskakuje. Nie zaskakuje też stylistycznie
– Kava nadal pisze w sposób prosty, nieskomplikowany i łatwy w odbiorze. Nie
zachwyca się słowem, nie bawi ją szczegółowe odmalowywanie świata czy
psychologicznie frapujących postaci. Wszystko tu jest właśnie proste,
niewymagające, ale szybkie i nienużące.
Klimat? Ten najlepszy był w pierwszych dwóch
powieściach autorki – styl zresztą też – potem wszystko uległo uproszczeniu,
ale nadal na stronach można odnaleźć niezły nastrój i niezłą akcję. I właśnie
niezła jest ta książka. Ot literatura rozrywkowa środka, bez ambicji,
grzechu, wstydu i lęku, jak śpiewał niegdyś Grabaż, którą można przeczytać
w wolnej chwili w dwa ponure jesienne popołudnia, jeśli lubi się ten schemat.
Dziękuję wydawnictwu
HarperCollins za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Tęskniłam za piórem autorki. Wraz z Mrokiem lasu wracam do jej twórczości. Już po pierwszych stronach wiem, że dokonałam dobrego wyboru.
OdpowiedzUsuńNie znam poprzednich książek z serii, ale nie przeszkadzało mi to przy czytaniu tej książki :) Mroczna i niesamowicie intrygująca :)
OdpowiedzUsuń