Zakochany kundel – François Corteggiani, Mario Cortés

PIESKA MIŁOŚĆ

 

Do sprzedaży trafił właśnie trzeci tom serii „Klasyczne baśnie Disneya”, która w komiksowej formie przypomina nam najsłynniejsze filmowe hity. Tym razem wybór padł na „Zakochanego kundla”. Każdy z nas chyba zna tę historię, widział ją pewnie nie raz nawet jeśli za disnejowskimi hitami nie przepada, ale chociaż komiksowa wersja nie dodaje do fabuły nic od siebie i wiernie trzyma się klasyki, nadal warta jest poznania.

 

Życie ludzi mocno komplikuje się, kiedy na świat przychodzi dziecko. A jak wydarzenie to komplikuje życie zwierząt? Lady, cocer spanielka, przekonuje się o tym w bardzo bolesny sposób. Zawsze była w centrum uwagi, jej ludzie o nią dbali, teraz, gdy doczekali się potomstwa, ukochany piesek schodzi na dalszy plan i kończy w budzie, z kagańcem na pyszczku i zmaga się z kotami. Są jednak w życiu też dobre chwile, bo oto pewnego dnia Lasy spotyka Trampa, kundla, na jakiego wcześniej nie zwróciłaby uwagi. Dzięki niemu odkrywa, co to znaczy prawdziwe życie, a może także i miłość. Ale czy takie uczucie ma w ogóle szanse przetrwać?

 

Klasycznych filmów „Disneya, a zatem też i opowieści, na których często zostały oparte, nie trzeba chyba nikomu przybliżać. Każdy ją zna, choćby ze słyszenia. Filmy też się ogólnie dostępne w najróżniejszej formie, wystarczy poszukać. Pamiętam jednak czasy, kiedy komiksy na ich podstawie ukazywały się czy to jako dodatki do „Kaczora Donalda” (do dziś mam gdzieś dwa zeszyty adaptujące film „Mulan”) czy jako samodzielne albumy („Atlantyda: Zaginiony ląd”), a dla mnie czasami była to jedyna okazja poznania tych historii. Cóż, do małych miast kinowe hity – jeśli w ogóle docierały – robiły to z dużym opóźnieniem.

 


Do dziś mam więc sentyment do takich opowieści obrazkowych, ale czy we współczesnym świecie mają one racje bytu? Jeszcze wydania, jak wspomniana już „Atlantyda”, która oferowała mnóstwo dodatkowych, nieznanych z kinowych ekranów opowieści, wciąż byłaby atrakcyjna, ale komiks, który daje nam dokładnie to samo, co możemy obejrzeć na filmie? Cóż, każdy pewnie inaczej to oceni, ale oglądanie i czytanie w znacznym stopniu się różnią, a ja zawsze wolałem czytać i mieć w formie papierowej, a zatem nie wymagającej dodatkowego sprzętu czy nawet zasilania, ulubione filmy, o ile te takową posiadały. Poza tym to dobry sposób by zachęcić miłośników animacji do czytania. A może i poznania historii, których dotąd z tych czy innych powodów nie poznali.

 


Poza tym „Zakochany kundel”, jak i poprzednie tytuły, to kawał sympatycznej propozycji dla całej rodziny. Coś, co bawi i uczy, dostarcza emocji i jest bardzo przyjemnie wykonane. Ładne, klasyczne, nastrojowe ilustracje, sporo dodatków, dobre wydanie i ogólnie przyjemny charakter całości sprawia, że warto jest po ten komik sięgnąć. W końcu to ponadczasowa klasyka i niezmiennie warta jest poznawania, niezależnie od formy.

 

Dziękuję wydawnictwu Egmont za udostepnienie egzemplarza do recenzji.


Komentarze