„Czarna Wdowa” to film, który nie miał szczęścia do
pojawienia się na kinowych ekranach. Zanim odbyła się jego premiera, wybuchła
pandemia koronawirusa i nim w końcu fani mogli obejrzeć go na wielkim ekranie,
minęło dużo czasu. Kto jednak nie poznał dotąd tego dzieła, teraz ma doskonałą
ku temu okazję, bo produkcja pojawiła się wreszcie na nośnikach cyfrowych. I chociaż
nie jest to kino tak udane, jak poprzedzające go dwie ostatnie odsłony „Avengers”
czy „Spider-Man: Daleko od domu”, wciąż warto je obejrzeć.
Jak to się stało, że Natasha Romanoff ze szpiega
stała się bohaterką? I jak w ogóle doszło do tego, że została szpiegiem? Pora się
o tym przekonać.
Od lat 90. XX wieku do roku 2016. Taką drogę przemierzamy
wraz z Natashą, odkrywając jak będąc dzieckiem trafiła do programu Red Room, a
potem jak przeszłość upomina się o nią, kiedy nasza bohaterka zostaje wyjęta
spod prawa na skutek Wojny Bohaterów. Jak poradzi sobie z tym, co nadciąga? I jakie
będą konsekwencje tych wydarzeń?
Często przy okazji premiery tego filmu mówiono, że jednym
z podstawowych jego minusów jest to, że powstał zbyt późno. Główna bohaterka
była z nami już od dekady i wprowadzanie po takim czasie jej originu – czy, jak
wolicie, genezy – trochę mijało się z celem. Poza tym, jak na produkcję otwierającą
zupełnie nowy rozdział historii Kinowego Uniwersum Marvela jest to film trochę
zbyt zwyczajny. Co nie zmienia faktu, że nadal jest to udana propozycja – kino bardziej
sensacyjne niż superbohaterskie, ale zapewniające dobrą, dynamiczną rozrywkę,
która nie pozwala się nudzić.
Dla mnie największym minusem całości jest Scarlett
Johansson w roli głównej. Większość ról tej aktorki to niestety porażki –
drewniana gra aktorska, kiepska mimika i tym podobne wpadki są jej zmorą. W
swojej karierze zagrała może ze trzy dobre role („Ghost World”, „Pod skórą” i „Między
słowami” to te chlubne wyjątki – w „Historii małżeńskiej” też niestety rozczarowywała),
Czarna Wdowa z filmów Marvela to jednak jedno z jej najgorszych wcieleń. Nie
przekonała mnie w niej ani razu, tym bardziej też nie kupiła. W tym filmie
jednak radzi sobie nieco lepiej, niż we wcześniejszych. Być może tym razem, gdy
dostała główną rolę, większy nacisk położono na kwestie aktorstwa, a może po
prostu tym razem wyszło, ale wyszło to produkcji na dobre.
Abstrahując od tego, „Czarna Wdowa” to dobre męskie
kino. Może i siłą produkcji jest przede wszystkim żeńska obsada, ale film jako
taki jest rzeczą stricte męska. Szybka akcja, popisy kaskaderskie, efekty specjalne,
walki, sensacyjno-szpiegowska fabuła, pościgi, strzelaniny, ubrane w obcisłe
stroje, seksowne bohaterki… Wszystko to składa się na film, który przede
wszystkim trafi do facetów właśnie. Choć nie twierdzę, że tylko do nich.
Poza tym to też dobre uzupełnienie epickiej
marvelowskiej sagi. Produkcja dopisuje nieznane dotąd fakty, wypełnia luki o
pozwala nam raz jeszcze zobaczyć bohaterkę na ekranie. Nie wszystko wyszło
idealnie (choćby te uderzenia w familijne tony, które średnio mi do postaci
pasują), ale jak na tak zgrany temat „Czarna Wdowa” okazuje się zadziwiająco
udaną produkcją i po prostu dobrym filmem akcji.
Recenzja opublikowana na portalu Kostnica.
Komentarze
Prześlij komentarz