Jak ten czas szybko leci – można by powiedzieć.
Pamiętam, jak niedawno jeszcze cieszyłem się na wydanie w Polsce kolekcji
komiksów Carla Barksa, a tu proszę, w ręce czytelników trafił już czternasty
tom, a kolejne już niedługo zasilą ich kolekcje. A to przecież wcale nie
koniec. Co najważniejsze jednak, każdy z tomów trzyma wysoki, rewelacyjny
poziom, gwarantując niezapomnianą rozrywkę i dzieciom, i dorosłym.
W tomie znów czeka na nas porcja różnorodnych
historii. W tytułowej, maharadża Bredniostanu ma sfinansować pomnik Kwaczaka,
założyciela Kaczogrodu. Dla Sknerusa to jednak swoista zniewaga i postanawia udowodnić,
że jest lepszy i bogatszy od maharadży!
Co dalej? Sknerus przekonuje się, kim byłby bez
pieniędzy. A tymczasem jego siostrzeniec Donald, który marzy o bogactwie,
postanawia znaleźć pewien cenny znaczek! A to wiążę się z podróżą i niezwykłymi
przygodami. A to tylko jedno z jego szalonych zajęć – i jedna z licznych
niezwykłych wypraw, jakie czekają na naszych bohaterów – i na nas – w tym
tomie!
Kiedy byłem dzieckiem, magazyn „Kaczor Donald” czytałem
iście nałogowo. I, jak każdy czytelnik, miałem swoje ulubione typy historii. Jednym
z nich były te okazjonalne – świąteczne, halloweenowe czy zimowe, tak doskonale
wpasowujące się w klimat panujący za oknem. Drugim były te tworzone przez Carla
Barksa. Wtedy nie miałem pojęcia, kto był ich autorem, bo w magazynie nazwisk
twórców nie wymieniało się za często. Ale poznawałem je po rysunkach i dopiero
odkrycie pierwszych komiksów Dona Rosy, autora uwielbiającego Barksa i składającego
mu hołd całą swoją twórczością, przyćmiło dla mnie te komiksy. Do dziś jednak
pozostają one drugimi ulubionymi z disnejowskimi kaczkami w roli głównej, a z
wiekiem cenię je coraz bardziej.
A ten tom, jak wszystkie pozostałe, oferuje to, co
u Barksa najlepsze. Co to znaczy mnóstwo przygód, mnóstwo humoru, nienachalnie
podanego dydaktyzmu, świetnej akcji, intrygujących pomysłów, znakomicie
nakreślonych bohaterów – choć to tylko bajkowe, gadające kaczki – i świetnego
klimatu. Jak zawsze wszystko to czyta się znakomicie. Dzieci bawią się doskonale
poznając przygodowe historie, gdzie czasem dzieje się coś bardziej fantastycznego
czy niezwykłego, a czasem przyziemne rzeczy porywają nas tak bardzo, że nie
możemy się od nich oderwać. Dorośli zaś znajdują tu satyrę i komentarz społeczny,
aktualne mimo wszystkich tych dekad, jakie minęły od premiery tych komiksów.
Do tego mamy świetne, rozpoznawalne na pierwsi rzut
oka ilustracje i doskonałe wydanie, gdzie obok komiksów czeka na nas wiele
interesujących dodatków. Do tego, gdyby był Wam mało, pamiętajcie o kolekcji
wspomnianego już Dona Rosy, autora, który wzorował się na Barksie, ale często
też odnosiła do niego i kontynuował jego historie. Obie serie przeplatają się
bowiem i dopiero poznane razem, dają nam wgląd w imponujący świat bogatej wyobraźni,
nieskrępowanej dziecięcej niemal fascynacji przygodami i prawdziwe porywającej
ponadczasowości.
Dziękuję wydawnictwu
Egmont za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Komentarze
Prześlij komentarz