Andrzeja Pilipiuka nikomu nie trzeba przedstawiać.
Jedni nazywają go największym piewcą wsi od czasów Reymonta (okej, sam tak siebie
określa, ale jest w tym sporo prawdy), inni (w tym znów on sam) nazywają
największym grafomanem polskiej sceny literackiej. Tak czy inaczej Pilipiuk to
jedno z najgłośniejszych i najbardziej rozpoznawalnych nazwisk rodzimych
twórców. A teraz powraca z nową książką, ale książką poświęconą jemu samemu. I
muszę przyznać, że czytając ten wywiad rzekę, choć bardziej należałoby
powiedzieć gawędę, bawiłem się lepiej, niż przy większości jego powieści.
Znacie Andrzeja Pilipiuka jako autora przygód Jakub
Wędrowycza, cykli „Kuzynki” czy „Oka jelenia”. Pamiętacie być może, że pisał
też pod pseudonimem kontynuacje „Pana Samochodzik”, na pewno czytaliście choćby
z jedno jego poważne opowiadanie, bo tekstów tych starczyło już na dwanaście
antologii, a to przecież nie koniec. Ale czy znacie Pilipiuka z innej strony?
Czy znacie Pilipiuka jako dziecko? Pilipiuuka jako młodego człowieka
wędrującego po norweskich górach? Pilipiuka nie jako autora, ale przede
wszystkim człowieka?
Ta książka ukazuje nam go w jego własnych wspomnieniach.
Autor myślami wraca do miejsc i wydarzeń dla niego ważnych, pokazuje nam swoje
pasje i miłości, odkrywa samego siebie i odkrywa kulisy swoich dzieł. Wraz z
nim zaglądamy na tereny, które stały się inspiracjami jego powieści czy
konkretnych wątków. Odwiedzamy obszar wykopalisk archeologicznych prowadzonych
w Wojsławicach, miejscu akcji historii o Wędrowyczu. Zaglądamy do ruin
kapliczki z „Operacji Dzień Wskrzeszenia”. A nawet obserwujemy, jak mały
Pilipiuk karmi kury na wsi. A to jedynie fragment tego, co oferuje niniejsza książka.
„Po drugiej stronie książki” to nie autobiografia,
chociaż nie leży wcale daleko od niej. To wspomnienia, czasem dokładniejsze,
czasem mniej, prowadzące nas przez życie tego popularnego pisarza i odsłaniające
mnóstwo interesujących faktów, które odzwierciedlenie znalazły potem w
powieściach i opowiadaniach Pilipikuka. Nie jest to pierwsza taka książka w
jego karierze. Swego czasu wydał „Raport z Północy”, o ile jednak tam skupiał
się bardziej na swoich skandynawskich wojażach, tu podróżuje i w czasie, i przestrzeni,
odsłaniając nam siebie jeszcze bardziej. Można powiedzieć, ze jest to intymna książka,
osobista, przede wszystkim jednak jest to książka świetna.
Nie wiem, jak ocenić ją mogą miłośnicy biografii,
którzy nie znają bliżej twórczości Pilipiuka, bo jednak „Po drugiej stronie
książki” mocno z jego prozą się łączy, jednak patrząc na pozycję chłodnym
okiem, trzeba przyznać, ze jest dobrze napisana, ciekawa i mająca do zaoferowania
dużo rzeczy: coś dla miłośników historii, podnóży, archeologii, pisania,
wspomnień z czasów PRL-u… Długo można by wymieniać. Najistotniejsze jednak są
te ciekawostki, kitę pokazują nam związki między życiem i twórczością. A
wszystko to jest bogato ilustrowane zdjęciami – tymi kolorowymi, jak i czarnobiałymi
– i znakomicie wydane.
Dla fanów Pilipiuka – i tych, którzy chcą lepiej
poznać polski fandom od środka, bo tego też tutaj nie brakuje – absolutne
musisz to mieć. I lektura, do jakiej ciężko się oderwać. Niby to tylko wywiad
rzeka, ale czyta się, jak świetną powieść. I nie trzeba już niczego więcej
dodawać.
Dziękuję wydawnictwu Fabryka Słów
za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Komentarze
Prześlij komentarz