Trzeci sezon to zdecydowanie moją ulubiona część
„Stranger Things”. Dlatego najbardziej ze wszystkich tomów serii cieszyłem się
właśnie na ten, bezpośrednio związany z pokazanymi tam wydarzeniami. I nie
zawiodłem się, a co więcej dostałem nawet coś ponad, bo wycieczkę w rejony
jednego z moich ukochanych podgatunków filmowego horroru, czyli backwood
slashery.
Letni obóz naukowy Camp Know Where to spełnienie
marzeń Justina. Miejsce nie jest może idealne, tak samo jak młodzież, z jaką
się tu styka, ale szansa na naukę w zabawny sposób, daleki od szkolnej nudy i
wśród osób takich, jak on sam, staje się dla niego niezwykłym przeżyciem. Ale to
jednak dopiero początek szaleństwa, jakie czeka go na letni obozie. Ginąc bowiem
zaczynają opiekunowie. Wszystko za sprawą człowiek a masce Einsteina. Ale kim
jest tajemniczy napastnik? I dlaczego to robi? Pozbawiony swojej paczki, wraz z
nową ekipą, w której znajduje się zainteresowana nim Suzie, Justin staje do
walki z zagrożeniem i stara się rozwiązać zagadkę, zanim obóz zostanie
zamknięty i wszyscy wrócą do domów…
Jako miłośnik horrorów, w gatunku tkwię od
najmłodszych lat. Okres, jednak, kiedy najmocniej edukowałem się w tego typu
dziełach, przypadł na wczesną nastoletniość, a ponieważ był to czas, kiedy TVP
1 w weekendowe noce raczyła widzów kolejnymi „Piątkami 13-ego” i podobną
klasyką slasherów, pokochałem ten gatunek. Z uzależnieniem pochłaniałem kolejne
„Piątki”, „Halloween”, „Krzyki”… i chciałem więcej. I po dziś dzień z chęcią
wracam do starych i nowych odsłon tych serii, nie ignorując jednocześnie innych
horrorów. A czwarta miniseria „Stranger Things” zebrana w tym tomie to
uderzenie serii w te właśnie slasherowe klimaty.
Obóz dla młodzieży, lasy, dziwne wydarzenia,
tajemnica… Schemat, ale i samograj, prawda? Coś, co sprawdza się zawsze pod
warunkiem dobrego wykonania, a ten tom wykonany jest dobrze. Pod tym względem –
i pod względem akcji – to chyba najlepszy ze wszystkich tomów serii. Z jednej
strony bohaterem jest jeden z głównym bohaterów serialu, z drugie mamy to, co w
serialu najlepsze, czyli sentymenty i puszczanie oka do miłośników horrorów, zabawa
schematami, odtwarzanie ich z miłością i dobra zabawa.
Fabuła zresztą, choć mocno klasyczna, jest intrygująca.
Może to horror, może fantastyka, może zwyczajny thriller- nie wiadomo. Gatunki
slashera, backwood slashera czy teen slash movie, do których można
zakwalifikować ten komiks, są pojemne i to wykorzystują autorzy tego komiksu, z
humorem rodem z postmodernistycznych slasherów włącznie. Do tego mamy tu
świetną szatę – może nie zmieniła się w stosunku do poprzednich tomów, a
przynajmniej nie bardzo, ale widać, że taka bardziej sielska estetyka lepiej
pasuje rysownikowi. Na deser zaś dostajemy zabawną historyjkę z czołowymi
bohaterami trzeciej serii serialu.
Zabawa jak zwykle jest udana, nastrojowa i warta
polecenia miłośnikom „Stranger Things”. Z tomów, które czytałem, ten jest bezwzględnie
najlepszy i mam nadzieję, że kolejne utrzymają ten poziom. A póki co cieszę
się, że mogłem przeczytać ten i poprzednie albumy.
Dziękuję grupie wydawniczej
Publicat za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Komentarze
Prześlij komentarz