Stranger Things #4: Obóz naukowy – Jody Houser, Edgar Salazar, Keith Champagne

STRANGER BACKWOOD SLASHER?

 

Trzeci sezon to zdecydowanie moją ulubiona część „Stranger Things”. Dlatego najbardziej ze wszystkich tomów serii cieszyłem się właśnie na ten, bezpośrednio związany z pokazanymi tam wydarzeniami. I nie zawiodłem się, a co więcej dostałem nawet coś ponad, bo wycieczkę w rejony jednego z moich ukochanych podgatunków filmowego horroru, czyli backwood slashery.

 

Letni obóz naukowy Camp Know Where to spełnienie marzeń Justina. Miejsce nie jest może idealne, tak samo jak młodzież, z jaką się tu styka, ale szansa na naukę w zabawny sposób, daleki od szkolnej nudy i wśród osób takich, jak on sam, staje się dla niego niezwykłym przeżyciem. Ale to jednak dopiero początek szaleństwa, jakie czeka go na letni obozie. Ginąc bowiem zaczynają opiekunowie. Wszystko za sprawą człowiek a masce Einsteina. Ale kim jest tajemniczy napastnik? I dlaczego to robi? Pozbawiony swojej paczki, wraz z nową ekipą, w której znajduje się zainteresowana nim Suzie, Justin staje do walki z zagrożeniem i stara się rozwiązać zagadkę, zanim obóz zostanie zamknięty i wszyscy wrócą do domów…

 

Jako miłośnik horrorów, w gatunku tkwię od najmłodszych lat. Okres, jednak, kiedy najmocniej edukowałem się w tego typu dziełach, przypadł na wczesną nastoletniość, a ponieważ był to czas, kiedy TVP 1 w weekendowe noce raczyła widzów kolejnymi „Piątkami 13-ego” i podobną klasyką slasherów, pokochałem ten gatunek. Z uzależnieniem pochłaniałem kolejne „Piątki”, „Halloween”, „Krzyki”… i chciałem więcej. I po dziś dzień z chęcią wracam do starych i nowych odsłon tych serii, nie ignorując jednocześnie innych horrorów. A czwarta miniseria „Stranger Things” zebrana w tym tomie to uderzenie serii w te właśnie slasherowe klimaty.

 

Obóz dla młodzieży, lasy, dziwne wydarzenia, tajemnica… Schemat, ale i samograj, prawda? Coś, co sprawdza się zawsze pod warunkiem dobrego wykonania, a ten tom wykonany jest dobrze. Pod tym względem – i pod względem akcji – to chyba najlepszy ze wszystkich tomów serii. Z jednej strony bohaterem jest jeden z głównym bohaterów serialu, z drugie mamy to, co w serialu najlepsze, czyli sentymenty i puszczanie oka do miłośników horrorów, zabawa schematami, odtwarzanie ich z miłością i dobra zabawa.

 


Fabuła zresztą, choć mocno klasyczna, jest intrygująca. Może to horror, może fantastyka, może zwyczajny thriller- nie wiadomo. Gatunki slashera, backwood slashera czy teen slash movie, do których można zakwalifikować ten komiks, są pojemne i to wykorzystują autorzy tego komiksu, z humorem rodem z postmodernistycznych slasherów włącznie. Do tego mamy tu świetną szatę – może nie zmieniła się w stosunku do poprzednich tomów, a przynajmniej nie bardzo, ale widać, że taka bardziej sielska estetyka lepiej pasuje rysownikowi. Na deser zaś dostajemy zabawną historyjkę z czołowymi bohaterami trzeciej serii serialu.

 

Zabawa jak zwykle jest udana, nastrojowa i warta polecenia miłośnikom „Stranger Things”. Z tomów, które czytałem, ten jest bezwzględnie najlepszy i mam nadzieję, że kolejne utrzymają ten poziom. A póki co cieszę się, że mogłem przeczytać ten i poprzednie albumy.

 

Dziękuję grupie wydawniczej Publicat za udostępnienie egzemplarza do recenzji.


Komentarze