„Sniff” to komiksowy odpowiednik kina mumblecore.
Dzieło spokojne, skupione na bohaterach i ich rozmowach. Historia ludzi snuta
nie za pomocą ich czynów, a słów kogoś obserwującego ich zmagania. Zmagania ze
sobą samymi, podupadającym związkiem, problemami. Zmagania, w których możemy
odnaleźć tak wiele z samych siebie, a które potrafią wykrzesać z nas większe
emocje niż epickie wydarzenia.
Związek pewnej pary się rozpada. Trzeba go ratować,
ale czy wyjazd na narty może to zmienić? Czy zwycięży wciąż gorące uczucie, czy
może górę wezmą powracające kłótnie, wzajemne pretensje i negatywne emocje?
„Sniff” zabiera nas w podróż po związku pewnej
pary. Pary, która nie mówi nam o sobie, to inni opowiadają o nich. patrzą,
oceniają, komentują, przewidują co będzie… Któż z nas tego nie zna, prawda?
ileż to w życiu widzieliśmy ludzi, którzy stoją w oknach, patrząc co dzieje się
na ulicy i osiedlu, by mieć temat do plotek albo spędzają pół dnia na ławce czy
innym tego typu miejscu, dzieląc się najnowszymi wieściami – prawdziwymi czy
nie – ze znajomymi. Każdego potrafią skrytykować, każdego życie znają lepiej,
niż on sam i każdemu są chętni przekazać swoją wiedzę. Na czymś podobnym
właśnie opiera się ten album i formę tą wykorzystuje znakomicie.
Ten album to komiks o miłości, ale nie romans i to
trzeba podkreślić. Romans źle się kojarzy, romans z miejsca przynosi nam na
myśl tandetne historie spod szyldu „Harlequinów” albo tanie kinowe hity dla
spragnionych tanich uczuć, ale już intelektualnej stymulacji nie. A „Sniff”
jest komiksem, który zarówno budzi emocje, jak i angażuje nasz umysł i nasze
doświadczenia życiowe także. przede wszystkim bowiem jest to opowieść o życiu,
codzienności, problemach i uczuciach, z którymi musimy sobie w ten czy inny
sposób radzić.
Każdy z nas kocha albo przynajmniej kochał,
większość była w jakimś związku, a w związku, jak to z związku, różnie bywa.
Mamy wzloty, mamy upadki, problemy, którym trzeba stawić czoła albo się poddać.
Znamy to, wiele takich rzeczy wciąć przeżywamy i dlatego ten komiks do nas
trafia. Trąca pewne nuty w naszych sercach i umysłach, coś przypomina, jest
bliski – może nie jakby działo się to nam samym, ale naszym przyjaciołom i
owszem.
Poza tym to po prostu dobra historia, która wciąga
i ciekawi, opowiedziana żywymi dialogami. Interesują nas losy postaci, jesteśmy
ciekawi, co będzie dalej, ale i interesujące jest to, co dzieje się tu i teraz.
Kupuje nas to, przekonuje do siebie i angażuje. Ciekawie zilustrowany, w specyficzny,
ale pasujący do treści sposób, „Sniff” staje się dobrym, wartym polecenia
miłośnikom ambitnych powieści graficznych dziełem, o którym szybko się nie
zapomina.
Dziękuję wydawnictwu Kultura Gniewu za
udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Komentarze
Prześlij komentarz