Pierwszy tom „Starszego pana i kota” dostarczył
dobrej rozrywki, potrafił rozbawić i wciągnąć, przede wszystkim jednak
rozczulił. Bo twórcy udało się stworzyć z ogranego temu historię, która potrafi
zarówno rozśmieszyć, jak i wzruszyć, a chociaż w krótkich rozdziałach jest
właściwie miejsce tylko na budowanie niewielkich rozmiarami skeczy,
jednocześnie rzecz nie jest wcale pusta, a jako całość bywa pokrzepiająca.
Samotny staruszek i brzydki kot, którego nikt nie
chciał kupić. Spotkali się przypadkiem, przypadli sobie do gustu i teraz żyją razem,
starając się dla siebie i pocieszając się wzajemnie. Ale życie to także troski
i problemy. Jak się z nimi uporają?
„Starszy pan i kot” to nie pierwsza i nie ostatnia
opowieść o człowieku i kocie. I, jak każda tego typu historia, skupia się mocno
na ukazaniu nam wielu zabawnych aspektów życia z kotem u boku. Kto posiada tego
czworonoga w sowim otoczeniu, doskonale wie, ile potrafi być z tego śmiechu. Z
drugiej strony nerwów też, ale… Niniejsza manga dobrze nam to pokazuje, może i
z pewną przesadą, ale nie zmienia to faktu, że całość dobrze oddaje podobne aspekty.
Ale to w równej mierze manga o kocie, co człowieku.
A człowiek jest tu postacią starzejącą się, samotną, smutną. Kot staje się dla
niego kimś bliskim, pocieszeniem, ratunkiem przed ową samotnością, a co gorsza
samotną starością. Jest brzydki, ale dla swojego właściciela pozostaje
najsłodszym stworzeniem i co zaskakujące w rysunkach udało się to idealnie
uchwycić. Dzięki temu nasz kitku jest zarówno naprawdę brzydki, jak i uroczy.
I takim balansowaniem na granicy dwóch niemożliwych
zdawałoby się światów charakteryzuje się ta seria. I potrafi pocieszyć tych,
którzy czują się samotni. Ale nie tylko ich. To taka manga dla ludzi z
depresją, dla tych, którzy pociechy potrzebują. Tytuł terapeutyczny? Trochę na
pewno tak, ale też i dobrze sprawdzający się jako opowieść rozrywkowa dla starszych
odbiorców, którzy do życia nie podchodzą już z tak kolorowymi okularami na
nosie. I to rozrywka nie wolna od pewnych ambicji, choć potrafi być też niewymagająca.
I jest świetnie zilustrowana. Kreska jest prosta,
nie mamy tu nadmiaru detali czy bogatych teł, czerni też jest niewiele,
rastry?, sami wiecie, ale to wszystko doskonale pasuje do treści. I ma swój
urok i powagę zarazem. Tak samo, jak cała ta manga, do poznania której naprawdę
zachęcam. To świetny, wbrew pozorom niebanalny tytuł, który czyta się jednym
tchem i z ochotą na więcej. I bardziej, niż umysłem, odbiera się go sercem i autentycznie
przeżywa.
Dziękuję wydawnictwu
Waneko za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Komentarze
Prześlij komentarz