Starszy pan i kot #2 - Umi Sakurai

SYMPATYCZNY STARUSZEK I SŁODKI BRZYDAL

 

Pierwszy tom „Starszego pana i kota” dostarczył dobrej rozrywki, potrafił rozbawić i wciągnąć, przede wszystkim jednak rozczulił. Bo twórcy udało się stworzyć z ogranego temu historię, która potrafi zarówno rozśmieszyć, jak i wzruszyć, a chociaż w krótkich rozdziałach jest właściwie miejsce tylko na budowanie niewielkich rozmiarami skeczy, jednocześnie rzecz nie jest wcale pusta, a jako całość bywa pokrzepiająca.

 

Samotny staruszek i brzydki kot, którego nikt nie chciał kupić. Spotkali się przypadkiem, przypadli sobie do gustu i teraz żyją razem, starając się dla siebie i pocieszając się wzajemnie. Ale życie to także troski i problemy. Jak się z nimi uporają?

 

„Starszy pan i kot” to nie pierwsza i nie ostatnia opowieść o człowieku i kocie. I, jak każda tego typu historia, skupia się mocno na ukazaniu nam wielu zabawnych aspektów życia z kotem u boku. Kto posiada tego czworonoga w sowim otoczeniu, doskonale wie, ile potrafi być z tego śmiechu. Z drugiej strony nerwów też, ale… Niniejsza manga dobrze nam to pokazuje, może i z pewną przesadą, ale nie zmienia to faktu, że całość dobrze oddaje podobne aspekty.

 

Ale to w równej mierze manga o kocie, co człowieku. A człowiek jest tu postacią starzejącą się, samotną, smutną. Kot staje się dla niego kimś bliskim, pocieszeniem, ratunkiem przed ową samotnością, a co gorsza samotną starością. Jest brzydki, ale dla swojego właściciela pozostaje najsłodszym stworzeniem i co zaskakujące w rysunkach udało się to idealnie uchwycić. Dzięki temu nasz kitku jest zarówno naprawdę brzydki, jak i uroczy.

 


I takim balansowaniem na granicy dwóch niemożliwych zdawałoby się światów charakteryzuje się ta seria. I potrafi pocieszyć tych, którzy czują się samotni. Ale nie tylko ich. To taka manga dla ludzi z depresją, dla tych, którzy pociechy potrzebują. Tytuł terapeutyczny? Trochę na pewno tak, ale też i dobrze sprawdzający się jako opowieść rozrywkowa dla starszych odbiorców, którzy do życia nie podchodzą już z tak kolorowymi okularami na nosie. I to rozrywka nie wolna od pewnych ambicji, choć potrafi być też niewymagająca.

 


I jest świetnie zilustrowana. Kreska jest prosta, nie mamy tu nadmiaru detali czy bogatych teł, czerni też jest niewiele, rastry?, sami wiecie, ale to wszystko doskonale pasuje do treści. I ma swój urok i powagę zarazem. Tak samo, jak cała ta manga, do poznania której naprawdę zachęcam. To świetny, wbrew pozorom niebanalny tytuł, który czyta się jednym tchem i z ochotą na więcej. I bardziej, niż umysłem, odbiera się go sercem i autentycznie przeżywa.

 

Dziękuję wydawnictwu Waneko za udostępnienie egzemplarza do recenzji. 







Komentarze