Strażnicy Galaktyki #1: Ostatnie wyzwanie – Donny Cates, Geoff Shaw

POWRÓT THANOSA

 

Nadszedł czas na restart kolejne marvelowskiej serii w ramach inicjatywy „Marvel Fresh”. Tym razem padło na przygody Strażników Galaktyki, jednej z najzabawniejszych i ciekawszych ekip wydawnictwa. I, na szczęście, ten tom pokazuje, że po ostatnich komiksach pisanych przez Duggana, które trudno było uznać za szczególnie udane, historia wraca do lepszego poziomu i znów bawi tak, jak bawiła za czasów, gdy dyżur nad nią miał Brian Michael Bendis.

 

Wszechświat nie ma się najlepiej. Po „Wojnach Nieskończoności” sytuacja w komosie jest dramatyczna. Na najróżniejszych planetach gorzeje nowy konflikt, kolejne rasy giną, ogień walk dosięga nowych światów, a ci, którzy mogliby coś pomóc – Strażnicy Galaktyki – znów są rozbici. Ostatnie wydarzenia sprawiły, że przywództwo nad naszą ekipą nie jest wcale takie oczywiste. Czy Star-Lord straci tę pozycję? Do tego gdzieś zniknął Rocket, na Gamorę trwa polowanie, a na dodatek zza grobu powrócił Thanos. Czy nasi bohaterowie znajdą w sobie siłę nie tylko, by znów działać razem, ale i by pokonać szalonego Tytana? A co gorsza na tym wcale nie koniec…

 

Donny Cates to scenarzysta, który potrafi napisać dowolną historię, jaką zlecą mu bossowie z Marvela. Najlepiej jeśli jest to historia oparta w dużej mierze na humorze, ale nie tylko. Bo to scenarzysta, który potrafi dostosować się do najróżniejszych typów i stylistyk, dobrze oddając charaktery poszczególnych serii, z jednoczesnym zachowaniem własnego stylu. Przekonali się o tym polscy czytelnicy, choćby w seriach „Doktor Strange” czy „Thanos”, a „Strażnicy Galaktyki” są na to kolejnym – i to jakże przyjemnym – dowodem.

 


Siłą scenariuszy Catesa jest jednak nie to, że potrafi dostosować się do dowolnych wymogów, a jego nonszalancja, swoboda, lekkość i pomysłowość. Duggan w swoim runie „Strażników Galaktyki” próbował balansować na granicy komedii i wielkich wydarzeń wstrząsających fundamentami całego wszechświata, a nawet wszechświatów. Dramatyczne sceny, pełne napięcia i emocji nie wychodziły mu jednak tak, jak na to liczył. Cates jednak, nie zatracając humoru, wielkie momenty i tym podobne rzeczy serwuje nam w sposób przekonujący i naprawdę udany. Bawi, wciąga, intryguje i zapewnia opowieści udany nowy start, a zarazem nowy jej rozdział.

 


Dobre są też ilustracje, które pozostają i dopracowane, i proste, miłe dla oka, a przede wszystkim pasujące do akcji, jaką przedstawia nam scenariusz. Wszystko to składa się na kolejny dobry komiks od Marvela. Prosty, niewymagający, ale jako rozrywka udany i wciągający. Nie zawodzi na żadnym polu, a na dodatek podnosi poziom całości. w efekcie dostajemy coś, co warto jest poznać, nawet jeśli nie znacie „Strażników Galaktyki”. Bo ten tom to też dobra okazja by poznać ich przygody i dać się porwać serii, która ma sporo do zaoferowania.

 

Dziękuję wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza do recenzji.


Komentarze