Dragon Ball Super #80: Gas vs. Granolah, part 2 – Akira Toriyama, Toyotaru

GAS KONTRA GRANOLA 2

 

Najnowszy rozdział „Dragon Balla Super” to po prostu jeszcze jedna porcja bicia się po gębach. Dynamiczna jednak, bardzo przyjemna i przy okazji po raz kolejny wracająca do jednego z ciekawszych wątków, czyli przeszłości ojca Gokū. W skrócie: porcja dobrej, widowiskowej zabawy zapewniona.

 

Drugie starcie Gasa i Granli trwa. Obaj uzyskali moc najpotężniejszych we wszechświecie, z tym, że ten pierwszy jest silniejszy. Z drugiej jednak strony Granola ma więcej doświadczenia. Gdy starcie trwa, jedynie wyzwolenie pełnej mocy Gasa może przesądzić o wyniku bitwy. Ale do czego może to doprowadzić? I jaki ma związek z przeszłością?

 

W tym miejscy napisze to, co już pisałem wielokrotnie: ten epizod „Dragon Balla Super” jest jak większość epizodów tej serii czy samych „Smoczych kul”. Przez całość jego trwania śledzimy właściwie tylko kolejną wymianę ciosów. Raz jedna strona dostaje po mordzie, raz druga, akcja pędzi na złamanie karku, dewastowane są coraz większe połacie terenu, a my dobrze się bawimy, chociaż czytamy to już po raz n-ty i właściwie to starcie nie różni się niczym od innych jemu podobnych. Ale na tym właśnie polega siła shounenowych bitewaniaków, które serwując nam wciąż to samo, są w stanie zachować poziom i wciągnąć czytelnika.

 


Poza tym mamy tu trochę dialogów, właściwie wrzuconych po to by sprecyzować to i owo i dodać kilka interesujących momentów z przeszłości. Nie brak tu też szansy zobaczenia nowej przemiany – tym razem Gasa, a całość jest lekka, prosta i bardzo przyjemna. Dzięki temu czyta się to jeszcze przyjemniej i równie przyjemnie ogląda – w końcu ilustracje Toyotarou zachowują charakter prac Toriyamy, z jednoczesnym dodaniem do niego większej ilości detali czy zagęszczenia kadrów.

 


Cóż więc mogę powiedzieć, jak nie to, że warto jest ten epizod poznać? „Dragon Ball” to klasa sama w sobie i rzecz, która się nie starzeje, ani tym bardziej nie zawodzi. I chociaż wciąż seruje nam dokładnie to samo, co zawsze, nie zostawia nikogo rozczarowanym.

Komentarze