Kocha… nie kocha… #3 – Io Sakisaka

JAK TU NIE KOCHAĆ TEJ MANGI

 

„Kocha… Nie kocha…” to na wskroś wzorcowa romantyczna szojka. Jeśli jest coś, co kojarzy Wam się z tym gatunkiem, znajdziecie tu wszystkie te rzeczy. Powtórka z rozrywki? Nawet jeśli, to ja się na taką piszę, bo manga wywołuje tyle emocji i ekscytacji, że nie można nie dać się im porwać.

 

Jeśli chodzi o fabułę tego tomu, by zbyt mocno nie wnikać w wydarzenia, zostawiam Was na chwilę z oficjalnym opisem:

Akari zaczyna zwracać uwagę na Kazuomiego, który wsparł ją w trudnym momencie. Ten jednak wydaje się nie być ani trochę zainteresowany flirtowaniem. Jest inny niż reszta chłopców, w których do tej pory zakochiwała się bohaterka, przez co nachodzą ją pewne wątpliwości.

Gdy Rio dowiaduje się o całej sytuacji, zaczyna odczuwać jej ciężar. Yunie, będącej niemym świadkiem tego wszystkiego, również nie jest łatwo…

 

Dobrą historią o miłości trudno jest się nie ekscytować. Jeśli ktoś nie jest wyzutym z wszelkich uczuć psychopatą, każdy kiedyś kochał, kocha i będzie kogoś kochał. Każdy więc zna to uczucie, każdy ma związane z nim emocje – pozytywne, negatywne, mieszane, ale jednak. Dlatego każdy może się z nim identyfikować bardziej, niż z innymi tematami, jakie w mangach może znaleźć, nawet jeśli są mu bliskie. Bo co z tego, że będzie czytał historię o sowich zainteresowaniach, własnym zawodzie czy bliskich mu realiach – nic z tych rzeczy nie podziała na niego tak, jak temat, który angażuje uczucia. I wie o tym doskonale Io Sakisaka, jedna z najlepszych autorów mang shoujo i świetnie wykorzystuje to w „Kocha… nie kocha…”.

 

Rzecz, jak widomo, traktuje o młodzieńczej miłości. Pierwszych fascynacjach, zachwytach i rozczarowaniach. Jak to może przenieść się na np. dojrzałego czytelnika? Prosto. Chyba w nastoletnim życiu kochał każdy z nas – a raczej był zakochany – a uczucia i emocje z lat młodości są najsilniejsze, dotykają nas do żywego i zostają z nami na lata, jeśli nie na zawsze. Więc manga o licealnych miłościach musi do nas przemówić z wielką siłą. I przemawia. Do tego młodsi znajdą tu odbicie swojej szkolnej codzienności, nawet jeśli ta japońska nie jest dokładnie taka sama, jak polska, a starsi sentymenty.

 


Autorka znakomicie operuje tutaj emocjami i uczuciami. Świetnie też buduje psychologię swoich bohaterów, ich świat i obyczajową warstwę opowieści. „Kocha… nie kocha…” to historia o miłości, ale i przyjaźni, codziennym życiu młodzieży i ich problemach. Emocji jest tu mnóstwo, ale nie są one ani przesadzone, ani wciskane nam na siłę i mają w sobie więcej mocy i oddziaływania, niż najbardziej epickie sceny w konkurencyjnych shounenach. Do tego mamy świetną szatę graficzną, zwiewną, delikatną, łagodną i też pełną uczuć, czułości wręcz i dobre wydanie.

 

Dlatego polecam gorąco. Obok „Dziewczyny do wynajęcia” to najlepszy romantyczny tytuł, jaki obecnie ukazuje się na polskim rynku i jeśli lubicie takie historie, nie możecie go nie znać. Tym bardziej, że jest też jedną z najbardziej wartościowych opowieści tego typu, jakie zagościły nad Wisłą.

 

Dziękuję wydawnictwu Waneko za udostępnienie egzemplarza do recenzji.





Komentarze