„Akira” to manga przez duże M. Jedna z tych serii,
które odbiły się głośnym echem w świecie nie tylko komiksu, ale i popkultury. I
jedno z nielicznych dzieł cieszących się wielkim uznaniem i kultowym statusem
nawet wśród tych, którzy mang nie trawią. A to również świadczy o wielkości
tego tytuły.
Po ostatnich dramatycznych wydarzeniach i starciu,
Kaneda, Kei i Tetsuo trafiają do aresztu. Wkrótce jednak dziewczyna, opanowana przez
Kiyoko, ucieka i staje do walki z Tetsuo. Tetsuo zaś stara się odkryć o co
właściwie chodzi z Akirą i poznać prawdę.
„Akira” fabularnie nie jest opowieścią
skomplikowaną. Oparta na ulubionym motywie autora, czyli zdolnościach
paranormalnych, choć porusza też cięższe i bardziej ważkie tematy, pozostaje
przede wszystkim opowieścią akcji. Szybkie tempo, starcia, pościgi, niezwykłe
moce i bronie równające z ziemią całe tereny… Długo można by wymieniać. W
odróżnieniu od większości mang, „Akira” unika humoru. Kiedy czytacie japońskie
komiksy, nawet te ponure i poważne, najczęściej znajdujecie w nich jakieś
zabawne sceny dla odprężenia (spójrzcie tylko na „The Ghost in the Shell”)
tymczasem tu autor stawia na zupełną powagę i to doskonale do opowieści pasuje.
Dlaczego? „Akira” to może i dynamiczna, może
nieskomplikowana, ale bardzo nastrojowa opowieść. Czasem mamy tu akcyjniak, w
którym dzieje się dużo i szybko, a momentami nawet krwawo, czasem
postapokaliptyczną fantastykę z epickim zacięciem, czasem brudny cyberpunk, a
czasem nawet horror. A każdy z nich opiera się na jednym – ciężkim klimacie, dusznej,
mrocznej atmosferze, która tak zachwyca przy czytaniu „Akiry”. Akcja potrafi
wciągnąć, nastrój ma w sobie coś niepokojącego, a sama fabuła jest intrygująca,
zaciekawia i nie pozwala się nudzić ani przez chwilę.
Treść jednak blednie w porównaniu do ilustracji.
Grafiki Katsuhiro Ōtomo to bezwzględne mistrzostwo. W „Akirze” znajdziecie
rzadko spotykany w mangach realizm, przywiązanie do detali, tak
charakterystyczne dla Japończyków, jest tu jeszcze wyraźniejsze, a grafiki
dopracowane w najdrobniejszych szczegółach, z genialnie używanymi rastrami czy dynamicznym
kadrowaniem.
Do tego nie można też zapomnieć o świetnym wydaniu,
w końcu takim, jakie być powinno. Czyli solidnej grubości tomiszcza, dużego formatu,
zbierające całą serię w sześciu potężnych albumach, które na półce wyglądają
rewelacyjnie.
Po prostu warto. Świetna, świetnie wydana kultowa seria, którą każdy powinien przeczytać – tak w skrócie podsumować można „Akirę”. Oby pozostałe tomy serii szybko ukazały się na polskim rynku.
Komentarze
Prześlij komentarz