Magiczne piórko Gwendy - Richard Chizmar


NIEZWYKŁE PUDEŁKO PO LATACH

 

„Pudełko z guzikami Gwendy” było bardzo przyjemna książką, która nie wymagała kontynuacji. Tym bardziej, że była to historia, której sam jej pomysłodawca nie miał pomysłu dokończyć. Jak więc mógł powstać ciąg dalszy? Mógł. I powstał. I jest równie udany, jak część pierwsza, chociaż Stephen King nie brał udziału w jego powstawaniu.

 

Przed laty, jako dziecko, Gwendy dostała w swoje ręce tajemnicze pudełko z guzikami. Teraz wyrosła na dojrzałą kobietę, zaangażowała się w politykę i… Nagle przeszłość znów daje o sobie znać. Pudełko wraca do niej w tajemniczych okolicznościach, a wraz z nim docierają wieści o zniknięciach ludzi w jej rodzinnych stronach. Gwendy będzie więc musiała wrócić do Castle Rock i zmierzyć się z tym, co nadciąga. Ale czy odkryje w końcu odpowiedzi na wszystkie pytania?

 

„Pudełko z guzikami Gwendy” miało być opowiadaniem. Kolejną wariacją na temat „Guzik, guzik” Richarda Mathesona, nawet niepróbującą udawać, że chce być oryginalne, czy że opiera się na własnym pomyśle. Nie miało to jednak większego znaczenia, bo King swoją karierę oparł na odtwarzaniu ulubionych motywów Ameryki. Rzecz w tym, że autor nie miał pomysłu na zakończenie, porzucił projekt, a potem ostatecznie dokończył go, razem z innym pisarzem, który na domknięcie całości jakiś pomysł znalazł. I chyba każdy przyzna, że było ono co najwyżej poprawne, a przede wszystkim mocno naciągane w swym optymizmie. Co nie zmieniało faktu, że mieliśmy do czynienia z dobrą, wciągającą lekturą.

 

Drugiego tomu z jednej strony się obawiałem – w końcu Chizmar zajął się nim sam, a skoro to jego pomysły w jedynce były najsłabsze, rodziło to uzasadnione obawy – z drugiej pełen byłem nadziei, że może jednak autor odrzuci ów naciągany optymizm i pokaże jednak, jak wiele się kryło za tym wszystkim. Jaki mrok i tajemnice. Czy tak zrobił? Cóż, tego nie zamierzam Wam zdradzać, bo zdradziłbym za dużo, ale mogę powiedzieć, że powieść trzyma poziom i dostarcza podobnych przeżyć. Jest więc zagadka, akcja, tajemnica, nieco mroku, ale też i sporo lekkości, czasem sielskości i prostoty.

 


Największym plusem całości jest klimat, małomiasteczkowy, castlerockowy, i sama tajemnica. Największy minus? W ostatnich latach King w swoich książkach narzeka na politykę w sposób najbardziej infantylny z możliwych. I nie chodzi tu wcale o poglądy, a sposób podania tego wszystkiego - kiedyś Król to potrafił, teraz stało się dziwnie naiwne. I to w pewnym sensie udziela się też Chizmarowi. Do tego postacie Chizmara są niestety dość płaskie, a spychologia uproszczona. Na szczęście nie jest wcale tak źle i dlatego „Magiczne piórko Gwendy” i tak broni się całkiem dobrze. Bo to przede wszystkim dobra powieść rozrywkowa, podejmująca całkiem aktualną tematykę i dostarczająca dobrej zabawy miłośnikom prozy w stylu Kinga (ten zresztą napisał tu wstęp i redagował całość).

 

Dobrze więc, że powieść w końcu ukazała się po polsku. Tym bardziej w takiej edycji, z ilustracjami i dodatkową obwolutą. A po wszystkim pozostaje nam czekać na zapowiedzianą na maj ostatnią część trylogii o Gwendy. Tym razem do pisania powieści znów dołączył King, więc zabawa zapowiada się jeszcze lepiej.

 

Dziękuję wydawnictwu Albatros za udostępnienie egzemplarza do recenzji.'





Komentarze