The Ride-On King #1 – Yasushi Baba


PU(R)TIN(OW) WIELKI I POTĘŻNY

 

„The Ride-On King” to jedna z dziwniejszych i bardziej szalonych mang, jakie czytałem. By nie określić tego bardziej dosadnie. Absurdalny pomysł, może nawet na pierwszy rzut oka głupi, okazuje się jednak zaczątkiem całkiem ciekawej przygody. Specyficznej, osobliwej, ale całkiem przyjemnej w odbiorze.

 

Poznajcie Aleksandra Purtionwa, prezydenta Pursji i prawdziwego bohatera. Ten kochany przez miliony rodaków facet zna sztuki walki, poskramia dziwne bestie, jeździ na czym się da, na tygrysie też, a i świat podbija całkiem skutecznie. Nie starszyny mu nawet atak terrorystyczny, bo wrogów rozniesie bez trudu. Ale czasem nawet ktoś taki, jak on może w końcu oberwać w głowę i skończyć nieprzytomny. I tak właśnie się zdarza, a kiedy Purtinow budzi się w końcu, odkrywa, że trafił do świata fantasy. Problem? Wręcz przeciwnie. Dla niego to okazja do kolejnych podbojów i poskramiania magicznych stworzeń! Ale dokąd go ona zaprowadzi?

 

„The Ride-On King” to manga, która może sprawiać wrażenie opowieści wręcz propagandowa. Coś, co śmiało mogło ukazać się w Rosji, mając na celu ugruntowanie pozycji władcy – albo ze zmienionymi twarzami na twarze naszych polityków, wydane nad Wisłą w formie patriotycznej lektury ku serc pokrzepieniu. Na szczęście seria ta okazuje się całkiem przyjemną lekturą. Dziwną, szaloną, czasem satyryczną, czasem sprawiającą to propagandowe wrażenie, a jednak mającą w sobie coś miłego.

 

Skojarzenie z mangami „Dragon Ball: Odrodzony jako Yamcha”, „Odrodzona jako czarny charakter w grze otome…” i tym podobnymi tytułami to jedna z tych rzeczy, przez które sięgnąłem po niniejszą mangę. Drugą była właśnie ta dziwność i szalona nuta, która mogła pogrążyć całość, jak i stać się jej główną atrakcją. I na szczęście właśnie atrakcją była.

 



Fabuła jest prosta, ale sympatyczna. Podobnie rzecz ma się z samymi bohaterami. Jest tu akcja, jest szybkie tempo, zagrożenia, baśniowo-fantasy świat, który wcale taki bajkowy nie jest itd., itd. Na nudę nie ma tu miejsca, chociaż dialogów jest tu naprawdę sporo. Owszem, humoru mogłoby być zdecydowanie więcej, bo aż o to się prosiło, ale z drugiej strony lepiej mniej niezłego, niż dużo takiego, którego strawić by się nie dało.

 

Szata graficzna w też jest całkiem niezła. To czysta, prosta robota, dobra, rzemieślnicza, ale pełna detali i naprawdę dobrego uchwycenia cech szczególnie głównego bohatera. Autor nie operuje może szczególnie charakterystycznym stylem, ale dobrze oddaje charakter mangi i wszystko, co nam serwuje jest miłe dla oka. Całość zaś wieńczy jak zwykle dobre wydanie i… Co tu dużo mówić, kogo temat ciekawi, śmiało może sięgnąć i dać się wciągnąć w świat niezobowiązującej rozrywki.

 

Tytuł kupicie tutaj:



Komentarze