„Wielkiego Gatsby’ego” chyba nikomu przedstawiać
nie trzeba. Tę niepozorną książeczkę poznałem lata temu właściwie przypadkiem i
chociaż nie cierpię opowieści pełnych blichtru i bogatego finansowo otoczenia,
kupiła mnie. Z ochotą więc sięgnąłem po komiksową adaptację i muszę przyznać,
że było to satysfakcjonujące doznanie. Na pewno lepsze od oglądania ostatniej
kinowej adaptacji.
Głównym bohaterem tej legendarnej już opowieści i
zarazem narratorem jest młody Nick Carraway, który po pierwszej wojnie
światowej nie potrafi znaleźć sobie miejsca. W roku 1922 osiedla się w West Egg
na Long Island, w domu obok posiadłości tajemniczego Gatsbyego. O Gatsbym krążą
najprzeróżniejsze legendy i opowieści, które intrygują Nicka. Pewnego dnia
zostaje zaproszony przez znajomego z Yale, też mieszkającego w okolicy, Toma
Buchanana. Tak zostaje wplątany w trudną sytuację państwa Buchananów i poznaje
niejaką Jordan Baker. Kiedy wkrótce zostaje zaproszony także na jedno z ciągle
organizowanych przyjęć samego Gatsbyego, sytuacja komplikuje się jeszcze
bardziej, a na jaw wychodzą zaskakujące fakty…
Powieść „Wielki Gatsby” to legenda, adaptowana już
wielokrotnie. Wielkie dzieło literatury amerykańskiej, które zna każdy.
Rewelacyjnie napisana historia opowiadająca o latach 20. ubiegłego wieku. I, spośród
wielu książek Fitzgeralda, to właśnie ona przeszła do historii. A dla mnie? Jak
już pisałem, nie przepadam za literaturą opisującą życie wyższych sfer, tak
samo nie interesuje mnie tzw. Era Jazzu przypadająca na lata 20. XX wieku. Po
powieść sięgnąłem jednak ze względu na jej kultowość, a i to tylko dlatego, że
ta przypadkiem trafiła w moje ręce. A potem okazało się, że „Gatsby” urzekł
mnie stylem i samą opowieścią i choć nie jest to powieść idealna i kilka
mankamentów – choćby w prezentacji postaci – się w niej znalazło, śmiało mogę
powiedzieć o niej, że jest świetna. I to samo mogę powiedzieć o komiksie.
Znakomita historia, emocje, dużo prawdy… Owszem, fabuła
jest prosta, kreacja postaci tak samo. Kronikarskiego zacięcia, o jakim zawsze
mówi się w przypadku tego dzieła, nie czuć zarówno w powieści, jak i komiksie,
ale jednak w obu przypadkach dzieło to oferuje też pewną głębię i przesłanie,
pozbawione nachalnego dydaktyzmu i łopatologicznej ich prezentacji, co też
należy poczytać „Gatsby’emu” in plus.
Do tego mamy sympatyczne ilustracje. Proste,
stylizowane nieco na lata, jakich dotyczą, z oszczędną, choć barwną kolorystyką,
całkiem dobrze pasują do treści. Do tego mamy ładne wydanie i…
Więcej rozpisywać się nie ma sensu. „Wielki Gatsby”
w komiksie to dobra adaptacja klasyki i tytuł wart polecenia każdemu kto ceni pierwowzór
albo dobrą literaturę. Lepszy od filmu, ma szansę zachęcić do poznania nowych odbiorców
pierwowzoru. A nawet jeśli tego nie zrobią, poznają kawał dobrej opowieści graficznie.
Dziękuję wydawnictwu
Jaguar za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Komentarze
Prześlij komentarz