Po ostatnich wypełnionych po brzegi akcją
epizodach, ten jest swoistym odprężeniem. Tempo nie zwalnia, akcja pędzi na
złamanie karku, ale na szczęście twórcy zostawili dość miejsca na żarty i
bardziej osobiste wątki, by odcinek stał się jeszcze lepszy, niż poprzednie. I
ileż jest w tym sentymentu i uroku!
Walka Gasa z Gokū trwa! Nasz bohater wpada jednak
na pomysł, jak choć trochę spowolnić przeciwnika. Zaczyna się więc swoisty rajd
po najróżniejszych planetach i miejscach, gdzie obaj walczący natrafiają na
kolejne postacie. Czy Gokū uda się w końcu chociaż trochę przeważyć szalę
zwycięstwa na swoją korzyść? A może pomoże w tym odkrycie nagrania, jakie
pozostawił po sobie jego ojciec? Szykujcie się na sentymenty, akcję i…
zapowiedź własnej wersji ultrainstynktu! Będzie się działo!
Dziś nie będę się rozpisywał. Będzie krótko i na
temat. Ten odcinek jest świetny głównie dzięki… humorowi. Akcja nie zwalnia,
ale i tak najlepsze są dowcipy, nawet jeśli czasami niesmaczne. Mamy tu
puszczanie oka do fanów (sceny z wanną), mamy też dalece bardziej popkulturowe nawiązania
(przeciwnik wpadający w wóz z gnojem to wypisz wymaluj scena z „Powrotu do przyszłości”).
A wszystko to łączy się z sentymentami i
odkrywaniem przeszłości. No i – uwaga spoiler – Gokū ma szansę zobaczyć w akcji
swojego zmarłego ojca i przypomnieć sobie to i owo z dzieciństwa. A to naprawdę miły akcent, szczególnie dla tych, pamiętających OVA z Bardockiem w roli głównej.
Dorzućcie świetne tempo i świetne ilustracje i
dostaniecie kolejny udany odcinek. Udany nawet bardziej, niż poprzednie. W skrócie: dobry ciąg dalszy i miejmy nadzieję,
że też przedsmak tego, co niedługo zobaczą japońscy widzowie na wielkim ekranie
w nowym filmie kinowym.
Komentarze
Prześlij komentarz