Ta manga wygląda, jakby typowe shoujo próbowało być
horrorem w stylu Junjiego Ito. I taka jest też o niej prawda, bo chociaż to
horror i to momentami dość mocny, „Potrzask” pozostaje szojką, jak się patrzy.
Ale szojką, którą śmiało mogę polecić nawet facetom, którzy mają ochotę na
szalony straszak z dobrym klimatem.
Zaczyna się jak opowieść przygodowa. Mapa skarbów prowadząca
w góry, stara komoda coś skrywająca i bohaterowie, przyjaciele, którzy ruszają tropem…
Ale to tylko pozory.
W komodzie coś się bowiem czai. Coś, a raczej ktoś.
A otwarcie jednej z szuflad stanie się początkiem koszmaru, ja jaki nikt nie
jest gotowy. Ale co w tego wszystkiego wyniknie?
Banana Nangoku może na polskim rynku nie jest
znana, ale fani shoujo i opowieści spod szyldu boy love na pewno ją kojarzą. Od
fantastyki i grozy też nigdy nie stroniła, a teraz poszła na całość, serwując
nam opowieść z garbunku horroru, z elementami thrillera, ale też i przygodowej
historii. Zdecydowana większość tej jednotomówki jest łagodna, można rzec
spokojna, ale w ten sposób, który literacko nazywa się ciszą przed burzą. Czuć,
że coś wisi w powietrzu, coraz owo coś wyskakuje na pierwszy plan, by w końcu zaatakować
nas z całą mocą.
Jako szojka ta manga jest mocna i ostra wręcz. Jak na
horror, mocna bardziej bywa, niż jest, ale i tak ma to swój urok. „Potrzask” to
nastrojowa historia, nieskomplikowana, ale przyjemna w odbiorze. Autorka oferuje
nam nutę szaleństwa, onirycznych czy absurdalnych popisów wyobraźni i udany
klimat. Stara się być trochę jak Junji Ito, oczywiście jej opowieść nie jest
tak dziwaczna i intensywna, ale klimat gęsty, że wręcz duszny, niemniej i tak
mają sporo elementów wspólnych, choć w wykonaniu Banany całość jest bardziej
klasyczna.
Tu wszystko zresztą widać już na okładce. Lekkość i
niepokój przeplatają się tu ze sobną, tworząc spójna mieszankę. Trochę, jakby
ze świata snów albo koszmarów, trochę jak z legendy miejskiej snutej wakacyjną
nocą przy ognisku w miłym towarzystwie, które lubi się wzajemnie straszyć. Strach
nie jest silny, w końcu siedzą z Wami dziewczyny i łagodzą to trochę, ale nadal
czuć napięcie. I tak właśnie jest z tą mangą.
Dorzućcie do tego udaną szatę graficzną, shojkową,
a jednak mroczniejszą i bardziej złożoną, gdy wymaga tego groza. Widać to
zresztą już na pierwszy rzut oka, gdy spojrzeć na okładkę. Miłośnicy obu
gatunków będą więc zadowoleni. Choć rzecz to bardziej dla fanów komiksowej
grozy, niż zwyczajowych shoujo.
Dziękuję wydawnictwu
Waneko za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Komentarze
Prześlij komentarz