Trolle to na pewno najzabawniejsze postacie ze
świata Lanfeusta. Czy może, jak kto woli, świata Troy. Ta seria, wszystkie te
serie, pod początku są utrzymane w komediowym tonie, jednak to właśnie „Trolle”
mają go w sobie najwięcej. I chociaż to tylko spin-off, dostarczają naprawdę
znakomitej, równie dobrej co oryginał, zabawy.
Wybucha gorączka złota. Trolle, które nigdy nie
narzekały na spokój z ludźmi, teraz mają z nimi jeszcze większe urwanie głowy.
Mało? No to przygotujcie się na poznanie dzieciństwa Wachy, odbywający się na
pustyni konkurs, a także na katastrofę… nadciągającą z nieba!
„Lanfeust z Troy”, „Zdobywcy Troy”, „Odyseja
Lanfeusta”, „Lanfeust w kosmosie” to tylko niektóre z serii z tego świata.
Uniwersum to jest bardzo bogate, a wszystkie opowieści o dziwo ten sam
znakomity poziom. To, oczywiście, zasługa tego, że za każdą z nich odpowiadają
ci sami twórcy – a na pewno ten sam, niezawodny scenarzysta. W ten oto sposób
całość posiada nie tylko ten sam klimat, humor i akcję, które kupiły nas w
głównym cyklu, ale też i pozostają spójne i tak samo udane. A „Trolle z Troy”
tylko to potwierdzają, stanowiąc jednocześnie najlepszy spin-off „Lanfeusta z
Troy”.
Ten tom, jak poprzednie, to rzecz zabawna i krwawa.
To zawsze było i jest podstawą cyklu. Autorzy obśmiewają motywy i schematy
fantasy, a ponieważ są świadomi, że to gatunek skierowany do młodzieży,
stawiają na to, co młodzież lubi – seks, przemoc i humor. Humor czasem
niewybredny, ale śmieszący odbiorcę. Owszem, posuwają się przy tym tak daleko,
że „Trolle z Troy” to rzecz raczej dla dorosłego czytelnika, ale w tym właśnie
jej urok.
Oczywiście oprócz tego mamy tu dynamiczną akcję,
zagrożenie, postacie typowe dla fantasy, chociaż przepuszczone przez filtr
krzywego zwierciadła autorskiej wizji, niezły klimat i znakomite rysunki, które
wszystko świetnie to oddają. Na tym polu tom wydaje się nowocześniejszy, niż
wcześniejsze odsłony, co nie zmienia faktu, że jest tak samo znakomity, wpada w
oko i cieszy połączeniem cartoonowej prostoty z typowym dla europejskich
komiksów środka lekkim realizmem i bardzo udanym kolorem, barwnym, a jednak
dostatecznie stonowanym by nie raził oczu.
W skrócie: bardzo dobra rozrywka. Czy tylko? Na
szczęście nie, bo sporo w niej satyry, a momentami i nawet pewnego rodzaju
przesłania. Ambicji co prawda tutaj wiele nie ma, ale i tak to jeden z
najlepszych humorystycznych cyklu fantasy jakie powstały.
Dziękuje wydawnictwu
Egmont za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Komentarze
Prześlij komentarz