Daredevil (Mark Waid) #1 – Mark Waid, Khoi Pham, Marcos Martin, Paolo Rivera, Kano, Emma Rios

 DAREDEVIL WRACA!

 

Wielu artystów zrewolucjonizowało przygody Daredevila: Frank Miller, Brian Michael Bendis, Ed Brubaker, nawet Kevin Smith. Na tym tle łatwo jest przegapić run Marka Waida, artysty, który dał zarówno wiele niezapomnianych („Kingdome Come”), jak i wiele rozczarowujących („Avengers”) komiksów. Nie warto jednak tego robić, bo to kawał świetnej serii, której jakość potwierdziły liczne przyznane jej nagrody, którą czyta się znakomicie i z ochotą na więcej.

 

Daredevil powraca po ostatnich jakże znaczących wydarzeniach. Powraca do Nowego Jorku, chce znów zająć się prawem, ale… Właśnie, wszyscy wiedzą już, że jest Daredevilem i może mieć nie lada problemy na tym polu. Tak zaczyna się kolejna walka w jego życiu. Walka z przestępcą, który posługuje się dźwiękiem, ale i starcie na sądowej sali, gdzie błaha sprawa o zwolnienie z pracy przeradza się w coś jakże nieoczekiwanego…

 

Pamiętam, jak po raz pierwszy, lata temu sięgnąłem po zeszyty „Daredevila” pisane przez Waida. Był to czas, kiedy nadrabiałem spidermanowe zaległości, czytając run Dana Slotta i akurat dotarłem do numeru 677, w którym zaczynała się dwuodcinkowa opowieść – zawarta zresztą w tym tomie – rozpisana na serie „Amazing Spider-Man” i „Daredevil”. By poznać większy kontekst, sięgnąłem po ten drugi tytuł i okazał się lepszy, niż przygody Pajęczaka. I chociaż wtedy musiałem przerwać lekturę na dziewiątym zeszycie, opowieść zapadała mi w pamięć i dobrze, że w końcu doczekaliśmy się zbiorczego tomu. Bo w końcu czytelnicy otrzymują tu wznowienie tego, co już kiedyś dostali od „WKKM”, ale także i zdecydowanie więcej zeszytów. A ja wreszcie mogę doczytać interesujący mnie wątek.

 


Poza tym „Daredevil (Mark Waid)” to kawał bardzo dobrego komiksu superhero, łączącego w sobie mroczną sensację, fantastykę rodem z horroru i humor. Kiedy Mark Waid przejął pisanie „Daredevila” wraz z pierwszym zeszytem trzeciego volume’u, od razu postawił na rewolucję i własną, odmienną od poprzedników wizję. Szybko przyniosło to odzew w postaci licznych nagród, za zeszyty 2 i 7 posypały się wyróżnienia Eisnera – najważniejsze nagrody w komiksowym świecie, a potem były kolejne, w tym za najlepszą serię kontynuowaną czy dla samego Waida, jako scenarzysty. I całkiem słusznie. Dobre pomysły, świetna akcja, znakomity klimat… Wszystko to przekłada się na naprawdę znakomitą lekturę. Sporo ważnych wydarzeń, sporo okazjonalnych występów znanych postaci z Marvela, a także dużo swobody, lekkości i nonszalancji, z jednoczesnym zachowaniem sporej dawki emocji składa się na świetną komiksową rozrywkę.

 


Do tego mamy świetne ilustracje, proste, dość klasyczne, z nieskomplikowanym kolorem, ale robiące spore wrażenie. Może zeszyt ze Spider-Manem nie wypada tu szczególnie dobrze, chociaż też jest niezły, ale cała reszta już tak i z miejsca wpada w oko. Warto więc po ten komiks sięgnąć. Czy znacie już poprzednie tomy „Daredevila”, czy nie, ten album kupi Was, jeśli lubicie dobre superhero z sensacyjnym zacięciem.

Komentarze