„Jujutsu Kaisen” to taka seria, która zawsze w
pewien sposób pozostawia mnie rozdartym. Bo nieważne, jak dobry byłby dany
tomik, zawsze odnoszę wrażenie, że czegoś w nim brakuje. A i że czegoś w nim za
dużo też się zdarza. Są w tym cyklu rzeczy, które lubię i są takie, za którymi
nie przepadam i bym je zmienił, ale jest też coś, co mnie do tej serii
przyciąga i sprawia, że chcę po nią sięgać nawet jeśli znam podobne acz dużo
lepsze od niej tytuły.
Po ostatnich wydarzeniach uczniowie technikum
Jujutsu nie są w najlepszej formie. Ani psychicznej, ani fizycznej. Niestety nie
będzie dane im długo odpocząć, bo oto pojawiają się kolejne problemy. Mordercze
problemy!
Jako wielki fan horroru od czasów niemal
niepamiętnych, namiętnie pochłaniałem w swoim horrorowym kształceniu się
najróżniejsze tandety. Jeśli rzucilibyście okiem na moją półkę z filmami
zobaczylibyście tam cały bezmiar porażek z gatunku grozy, od filmów Tromy,
przez takie „perełki”, jak „Da Hip Hop Witch” (przyznam się, odpadłem po
kwadransie), na filmach Eda Wooda skończywszy. Przy niektórych bawiłem się jednak nawet całkiem dobrze. Owszem, półka dobrych filmów grozy jest u mnie bogatsza i
na pewno bardziej ceniona, ale czym byłoby życie kinomana bez odrobiny tandety,
która lepiej pozwoli docenić to, co dobre? Zresztą pewne granice mam i gdyby
ktoś nakręcił horror z gwiazdami disco polo, nawet bym na to nie spojrzał. Bo
co, jak co, ale disco polo to rzecz dalece poniżej mojej godności.
Dlatego też na kicz, a ten w „Jujutsu” się zdarza,
się nie skarżę. Problem, jaki mam z tą serią to jej fabuła. I nie chodzi o to,
że oryginalności tutaj mało, choć mało, bo wiele jest serii opartych na
kopiowaniu schematów, a jednak wciągających, a o poprowadzenie akcji. Bo, tkwi
to wszystko, jak to mówią, między wódką, a zagrychą. Gdzieś między dynamicznym
horrorem akcji, z tym, że dynamiki wiele tu nie ma, a mroczną opowieścią o
walce z dziwnymi stworami, z tym, że ten mrok gdzieś umknął. Wiem, że „Jujutsu”
to tytuł dla nastolatków i zbyt wiele krwi i ciężkiej atmosfery być tu nie może
– choć są shouneny, które temu przeczą – ale mam wrażenie, że twórca nie może zdecydować
się czym chce atakować czytelnika i tkwi tak w bezpiecznym miejscu. I często
trochę za dużo przy tym wciska bohaterom dialogów.
Ale i tak, jako fan horroru, lubię tę serię i wracać
do niej. Bo zawsze coś się tu trafi – jakieś dynamiczne walki, jakieś nastrojowe
sceny, to znów humor czy po prostu niezły pomysł. I niezła szata graficzna.
Trochę niechlujna, ale sympatyczna. I z tomu na tom lepsza, choć akurat w tym konkretnym wypada nieco słabiej i widać regres. Kto lubi shounenowe horrory i mu
mało, sięgnąć może. Ja osobiście wolę „Chainsawmana” niemniej nadal „Jujutsu”
swój urok ma – a na świecie zyskało wielką popularność – więc może Wy będziecie
bawić się lepiej.
Dziękuję wydawnictwu
Waneko za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Komentarze
Prześlij komentarz