To już dziesiąty tomik „Dziewczyny do wynajęcia”. Ale,
jak zwykle zresztą, dzieje się tu dużo, intensywnie pod względem emocji i z humorem.
Miłośnicy serii będą więc jak zwykle zadowoleni, bo zabawa jest przednia i
zapada w pamięć.
W życiu Kazuyi dzieje się coraz więcej. Kolejne
dziewczyny zaczynają coś do niego czuć, a on sam chciałby zdobyć Mizuharę i nie
może do końca odnaleźć się w tym wszystkim. A problemów nieustannie przybywa.
Tymczasem Mami jest coraz bardziej podejrzliwa. A to
prowadzi ją do kolejnych odkryć. Czy jednak pozna prawdę? A jeśli tak, co z
tego wszystkiego wyniknie?
Jestem romantykiem, ale jestem też facetem, więc i
trafiają do mnie bardziej męskie opowieści o miłości. Nie mówię, że typowe
komedie romantyczne i melodramaty są poza moim zainteresowaniem, bo je też
uwielbiam – pod warunkiem, że są to dobre filmy, a nie tanie romansidła – ale czasem
mam ochotę na coś nieco ostrzejszego, z innym typem poczucia humoru czy inaczej
rozłożonymi akcentami. I takim typem jest właśnie „Dziewczyna do wynajęcia”.
Co w niej lubię? Bo to, że lubię dużo jest chyba
oczywiste. Zacznijmy od tego, że kręci mnie jej nieco niegrzeczny wydźwięk. Wpadki
czy żenady bohatera, kiedy myśli o dziewczynach – czasem dość aktywnie pracując
przy tym ręką – mają swój urok, potrafią wywołać emocje i choć jednocześnie trudno
go przez to lubić, dodaje mu to realizmu. I chociaż sama opowieść szczególnie
realistyczna nie jest, część tego przenosi się też na nią i to, w jaki sposób
odbieramy całość.
Bo „Dziewczyna do wzięcia” to typowa komedia
pomyłek, a pomyłki w czymś takim prawdopodobne być nie mogą. Ale to kolejna
rzecz, którą w cyklu uwielbiam. Wszystkie te wpadki i porażki, potknięcia, poplątania
uczuciowe i życiowe, trudno przy tym nie kibicować bohaterom, nie śmiać się z
nich i nie przeżywać tego, co oni. A co za tym idzie nie można też nie dać się uwieść
ich uczuciom. Bo te są obecne, czasem bardzo, z tomu na tom w bohaterze – może nie
jest do końca jasne dlaczego, ale to bez znaczenia – zakochuje się coraz więcej
dziewczyn, a on zmaga się z uczuciem do tej, która w sumie też coś do niego
czuje, ale z tym byciem razem coś im nie po drodze.
Uwielbiam tu to wszystko, ale i uwielbiam też szatę
graficzną. Rysunki są proste, ale klarowne, wyraziste, pełne uroku i dopracowania.
Ogląda się to wszystko znakomicie, miłośnicy łagodnej erotyki też nie będą
zawiedzeni i warto o tym pamiętać, czyta równie dobrze. Bardziej to męska
seria, niż kobieca, ale każdy, bez wyjątku, kto kocha romantyczne uniesienia i
dobrą komedię obyczajową, znajdzie tu coś dla siebie.
Dziękuję wydawnictwu
Waneko za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Komentarze
Prześlij komentarz