Pomysł na tę serię był w swej prostocie wręcz
genialny. I, trzeba to przyznać, został naprawdę dobrze wykorzystany przez twórców.
Dzięki temu w ręce czytelników trafia dobry komiksowy thriller obyczajowy, którego
akcja nadawałaby się doskonale na hitowy serial telewizyjny.
Z naszym zżyciem tak już bywa, że ktoś musi po nas
sprzątać. Zabierać nasze śmieci, może sprzątać dom, może podwórko. A co, kiedy
umieramy a nie ma komu się nami zająć? Wtedy do akcji wkraczają tacy, jak
Derrick. Ludzie, którzy mają uprzątnąć domy ludzi, którzy odeszli z tego
świata, ale nie mieli nikogo, kto zająłby się tym, co po sobie zostawili. Ludzi,
którzy często w tych domach po własnej śmierci spędzili jeszcze dużo czasu. Zbyt
dużo…
Ta seria reklamowana jest jako połączenie „Millenium” i „Sześć
stóp pod ziemią” i coś jest w tym stwierdzeniu, chociaż akurat „Millenium” zbyt
dużo tutaj nie widzę. Za to z „Sześć stóp” się zgodzę, a przy okazji chętnie
dorzucę do tego jeszcze parę tytułów takich, jak chociażby „Breaking Bad”, bo
mają ze sobą całkiem sporo wspólnego. Szczególnie ten ciekawy klimat wynikający
z połączenia tego, co zwyczajne, codzienne, z mrokiem i brutalnością. I wyciśnięciem
z prostego tematu, jak produkcja narkotyków, pogrzebowy biznes czy uprzątanie
rzeczy po zmarłych czegoś naprawdę wartego uwagi.
Można właściwie powiedzieć, że „RIP” to historia
ludzkich żywotów opowiedzianych poprzez ich śmierć. I historia ludzi ze śmiercią
się stykających zawodowo. Jak wiele takich dzieł, tak i to nie jest
przeznaczone dla wszystkich. Tu jednak trzeba być przyzwyczajonym do makabry i
mroku, a także czarnego poczucia humoru. Bo „RIP” jest specyficzne, ale jakże
przy tym znakomite i zapadające w pamięć. Może o jakimś uroku nie ma co tutaj
mówić, ale seria ma w sobie pewną taką nonszalancję, która potrafi nas ująć. A czasem
chwyta przy tym za serce czy gardło.
Oczywiście „RIP” nie jest dziełem idealnym, parę
elementów można by było zmienić, coś podkręcić, coś ująć, ale i tak pozostaje
komiksem bardzo dobrym. Komiksem dla starszych czytelników, dojrzalszych, szukających
czegoś zarówno mocniejszego, jak i odmiennego od typowych komiksów środka. I wszystko
to im zapewnia, podane w bardzo dobry sposób i trzymające satysfakcjonujący
poziom.
Dodać wypada też słówko o rysunkach, równie nonszalanckich
i mrocznych, jak sama treść. Bo mamy tutaj i cartoonową lekkość i prostotę, i
nastrojowe, ciemne, przytłumione barwy i sporo świetnego wykonania także. W skrócie,
warto po „RIP” sięgnąć. Jeśli po opisie siądziecie, że to rzecz, która może
trafić w Wasz gust, także bliższy kontakt z serią nie tylko Was nie zawiedzie,
a wręcz usatysfakcjonuje. I pewnie, jak ja, czekać będziecie na ciąg dalszy.
Komentarze
Prześlij komentarz