Sandman #5: Zabawa w ciebie – Neil Gaiman, Kelley Jones, Malcolm Jones III, Charles Vess, Colleen Doran
Piąty i docelowo środkowy tom „Sandmana” (chociaż
powstały jeszcze inne albumy, ale to materiał na inne rozważania) to rzecz
trzymająca dotychczasowy poziom. Czyli jak zwykle dostajemy tu lekką w swym
klimacie, nieco bardziej literacko napisaną, chociaż jednocześnie niewymagającą
fantastykę, której największą siłą są klasyczne w najlepszym tego słowa
ilustracje i przyjemne rozpisywanie się Gaimana nad pozornie nieistotnymi
detalami.
Barbie powraca i musi ruszyć z pomocą Karinie Snów.
Tym razem będzie musiała stawić czoła potężnemu wrogowi. Nie będzie jednak
sama, bo wspierać będzie ją grupa jej przyjaciół z naszego świata. Czy sobie
poradzą?
Można chyba powiedzieć, że to bodajże najbardziej
kobiecy z tomów „Sandmana”. Nie jest to wielka odmiana, bo seria nigdy nie
stroniła od żeńskich postaci, a całość trzyma poziom, do jakiego przywykliśmy, ale jednak.
Kto się zachwycał poprzednimi tomami, ten zachwyci się i tym. Kto był
zawiedziony, będzie zawiedziony i tym razem. A czym można się tu zachwycać a
czym rozczarować? Zachwyt na pewno wzbudzają tu ilustracje czy niektóre
zeszyty. Trudno nie docenić także literackiego podejścia Gaimana do dialogów
czy opisów. Owszem, dalekie jest ono od poziomu, jaki osiągnął np. Alan Moore,
ale i tak nawet dziś wyróżnia się na tle większości komiksów. A powody do
zawodu? Bo często za tymi pięknymi momentami opisami nie idzie jakaś prawdziwie
głębsza czy większa treść, scenariusze są proste, tak samo jak pop i kulturowe
nawiązania, a całość w swej prostocie rzadko potrafi skłonić do zadumy.
Lepiej do „Sandmana” podejść jako do komiksu
stricte rozrywkowego z nutą czegoś ponad, bo wtedy wypada najlepiej. Ten tom,
jak i pozostałe, to przyjemne połączenie baśniowej fantastyki z elementami
łagodnego horroru, z obyczajową historią. Losy postaci Gaimana są kolejną mocną
stroną serii, podobnie, jak niektóre jego wizje. I na plus należy zaliczyć też
to, że – jak wszystkie tomy serii – choć „Zabawa w ciebie” jest dziełem mocno
splecionym z innymi częściami, a z „Domem lalki” w szczególności, jest to
dzieło, które da się czytać samodzielnie. I jednocześnie niewiele się wówczas
straci.
Świetnie zilustrowane przez mistrzowsko operujących
klasyczną, realistyczną i nastrojową kreską album ten graficznie po prostu
urzeka. Ma w sobie klimat i nastrój, ma dużo realizmu, ale i bajkowości.
Doskonale przy tym wydany, naprawdę bardzo ładnie prezentuje się na półce. I
chociaż, jak cała seria, nie jest dziełem tak wybitnym, jak zwykło się o nim
mówić – choć momentami bywa naprawdę rewelacyjny – wart jest poznania i
polecenia każdemu miłośnikowi dobrego komiksu. Kluczem jest tu zasiąść do niego
bez oczekiwań i po prostu pozwolić opowieści płynąć we własnym rytmie.
Dziękuję wydawnictwu
Egmont za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Komentarze
Prześlij komentarz