Spider-Man Unlimited #8 - Joe Hill, Seth Fisher, Joshua Ortega, Ryan Sook

OD FANA DLA FANÓW O FANACH

 

Joe Hill znany jest, jako pisarz grozy. Joe Hill znany jest także, jako syn Stephena Kinga. Joe Hill to wreszcie człowiek znany z pisania scenariuszy do komiksów grozy. Ale czy wiecie, że swego czasu Joe Hill napisał krótki komiks ze Spider-Manem w roli głównej? I chociaż jest to całkiem sympatyczna historia, jednocześnie trudno nazwać ją szczególnie udaną.

 

Superbohaterowie też mają swoich naśladowców. Fanów, którzy przebierają się za nich i ruszają do akcji. Spider-Man nie jest wyjątkiem, ale jego miłośnicy robią więcej szkody i zamieszania, niż pożytku. Czy spotkanie z idolem nauczy ich odpowiedzialności, jaka wiąże się z posiadaniem wielkiej mocy?

 

Pomysł na ten zeszyt był. Potencjał był. Jednak mając do dyspozycji tylko jedenaście stron, Joe Hill nie popisał się. Jest tu kilka śmiesznych scen, jest nieco akcji, ale całość jest przewidywalna i prosta, jak drut. Czyta się to lekko, szybko i przyjemnie, głównie dzięki humorowi niczym z komiksów Gartha Ennisa, nie można tego odmówić całości, jednak to nie fabuła, a sam fakt, ze zeszyt powstał, jest jego największą zaletą.

 

Co to oznacza? A to, że Hill był wówczas bardziej fanem, niż twórcą. Owszem, wydawał to i owo, miał już w pewnym stopniu ugruntowaną pozycję, jednak daleko mu było do miana, jakie dzierży dziś. Kochał komiksy i szansa stworzenia czegoś takiego, jak ta historia, była niczym spełnienie marzeń. Zrobił więc, jak na fana przystało, rzecz o fanach i dla fanów. I ta metafikcyjna strona całości, gdy ją sobie uświadomić, jest najlepszym, co na nas tu czeka.

 


Szkoda jednak, że ilustracje nie są udane. Prosta kreska, zbyt intensywne kolory i za dużo cartoonowej estetyki sprawiają, że rzecz wygląda na o wiele bardziej infantylną, niż w rzeczywistości. Ma dobre momenty i pod tym względem – choćby scena z fanem Elektry – ale nie robi należytego wrażenia.

 

Reasumując, niezła rzecz dla fanów. Bardziej Hilla, niż Spider-Mana. Nie zmienia to jednak faktu, że właśnie opowieść syna Kinga jest największą atrakcją numeru.

Komentarze