„Talentless Nana” to seria, o której myślę czasem,
że tak wyglądałoby „Breaking Bad”, gdyby połączyć je z „Battle Royale” i
zmienić w shounena. I chociaż rzecz oparta jest na znanych pomysłach i schematach,
jest jednocześnie tak dobrze wykonana – a z tomu na tom jest nawet lepiej – że
w niczym to nie przeszkadza, a zabawa, jaką oferuje jest naprawdę znakomita.
Sytuacja zaczyna komplikować się coraz bardziej,
kiedy dochodzi do nowego morderstwa. Rzecz w tym, że tym razem to nie Nana
zabiła. Kto zatem? I dlaczego? Tego właśnie chce się dowiedzieć Kyouya…
Tymczasem Nana i Michiru zaczynają rozmawiać.
Zwierzać się sobie. Zabójczyni polująca na wrogów ludzkości i wróg ludzkości.
Przeciwniczki. „Przyjaciółki”. Czy odkrycie nawzajem samych siebie może je do
siebie zbliżyć?
„Talentless Nana” to taka odwrotność kryminału, z
jednoczesnym zachowaniem wszystkich jego najważniejszych zasada, z zagadką,
zbrodnią i klimatem włącznie. Pomysł na wykańczanie się ludzi na wyspie to
zresztą gatunkowy samograj, którego przykładów chyba nawet nie muszę przytaczać,
bo każdy je zna. Ale „Nana” podejmuje się swoistej dekonstrukcji gatunkowej,
gdzie schemat zbrodni zostaje odwrócony. Nie liczy się zatem wyjaśnianie
motywów i odkrycie sprawcy, te kwestie są wiadome, a kombinowanie owego
sprawcy, jak dokonać kolejnego morderstwa i w jaki sposób wybrnąć z trudnych sytuacji i odsunąć od siebie podejrzenia. A podejrzeń jest dużo, często
popartych dowodami zresztą.
I to kombinowanie, rodem chociażby z „Breaking
Bad”, gdzie bohaterów ciągle pakuje się w tarapaty pozornie bez wyjścia, a
potem wyciąga z nich po kawałku, by jak najbardziej podsycić ciekawość. Może
poziom „BB” to to nie jest, ale z tym seriale niewiele może się równać (i nawet
jego spin-off „Better Call Saul” już takiego wrażenia na mnie nie zrobił, może
z powodu swej lżejszej formuły), niemniej zabawa jest udana. Tym bardziej, że
mamy tutaj i różne przetasowania, coraz to nowe zagadki, jak np. kto poza Naną
zabija i tym podobne atrakcje.
Seria jednocześnie żongluje motywami z thrillerów,
kryminałów, horrorów i fantastyki. Akcja jest naprawdę dobra, pomysły udane, do
tego dochodzi całkiem niezły klimat i przyjemna dla oka szata graficzna.
Czysta, ale zarazem odpowiednio urocza, kiedy trzeba i brutalna, gdy wymaga
tego treść. Ogląda się to wszystko i czyta bardzo przyjemnie, jeśli lubicie
lektury z dreszczykiem na nudę i brak emocji nie będziecie narzekać, a wszystko
to jeszcze podsyci Wasz apetyt na więcej. może pierwszy tom tej serii jeszcze
takiego wrażenia nie robił, ale im dalej, tym jest lepiej i ciekawiej dlatego
niezmiennie polecam, bo warto.
Dziękuję wydawnictwu
Waneko za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Komentarze
Prześlij komentarz