Ta seria jest po to, by się emocjonować. By chichrać
się, kiedy jest z czego, a jest tego masa, by nakręcać się, bo niejeden
czytelnik na pokazane tu dziewczyny nakręcał się będzie, jak szalony i żeby przeżywać,
bo nie da się inaczej. Bo może główny bohater bywa drażniący, bo może i
realizmu w tym wszystkim próżno szukać, ale tak potrafi ta seria trafić do
serca i głowy, że nic nie ma znaczenia i odbiorca po prostu żyje tym wszystkim.
I to jeszcze jak.
Walka o Kauzyę trwa! Gdy impreza urodzinowa się
rozkręca, a Ruka coraz bardziej stara się umocnić swoją pozycję dziewczyny, by
przestać być jedynie tymczasową partnerką dla chłopaka, z pomocą przychodzi
Mizuhara! Czyżby chłopak został ocalony? Nic bardziej mylnego, bo Ruka nie
zamierza dać za wygraną i…
No i się plącze. Się miesza. Się komplikuje. Życie Kazui
to seria mikrozawałów, to ciąg komplikacji w sprawach codziennych i
uczuciowych, bo Kazuya kocha, ale kocha Mizuhare, a Mizuhara, choć coś tam do
niego czuje, nie chce tego przed sobą przyznać i chłopak myśli, że nie ma u
niej szans. Bo najwyraźniej nie ma, przynajmniej na razie, więc wypożycza ją,
by udawała jego ukochaną. Ale kocha go inna dziewczyna, jeszcze jedna coś do
niego czuje, a jego ex, wplatana w to wszystko, jak nietoperz we włosy, tylko
komplikuje sytuację. Bo Kazuya to taki typ, że choć poczciwy, to za ładną buźką
poleci i chociaż kocha Mizuharę, nie przeszkadza mu to mieć wizji i marzeń związanych
z innymi dziewczynami. I z tomu na tom coraz bardziej łamie się w kierunku
skorzystania z okazji. Ta zresztą sama mu się pcha, do łóżka też.
Ale wracając do tego tomu, mamy tu klasyczny motyw
zamkniętego pokoju. To nie Sherlock Holmes i zagadka zbrodni, której potencjalnie
nie można było popełnić, bo i jak, ale emocji i napięcia wcale tu nie brakuje. Co
tam zresztą zagadka zbrodni. Wrażenia są o wiele większe, kiedy czyta się takie
rzeczy, jak „Dziewczyna do wynajęcia”, gdzie wczuwamy się w emocje bohatera,
przeżywamy to, co on, a jem wszystko się wali, plącze, sypie. Co mu się uda coś
naprawić, znów obraca się w ruinę. Z tym, że to nie on coś naprawia tylko
częściej jakoś mu się pofarci, ale tego fartu nie starcza na długo. Atmosfera się
zagęszcza, relacje między bohaterami są bliskie eksplozji, sytuacja jest taka,
że czekamy tylko, co z tego wyjdzie, a tu jeszcze są inne wątki, są jeszcze
uczucia, to przyspieszone bicie serca, te pocące się dłonie, paznokcie wbijające
nam się w ciało od zaciśniętych nieświadomie przy czytaniu pięści.
A podlanie tego znakomitymi ilustracjami robi
wrażenie.bo wszystko jest tu ładne, dopracowane, takie z detalami, nie tylko związanymi
z urodą i atrybutami bohaterek, chociaż tych też nie brakuje. Super, po prostu
super. I ja wiem, że Kazuyi nie da się do końca lubić – ale tak to już w życiu
jest – za to po prostu nie da się nie lubić tej mangi. Świetny komiks o
miłości, komedia romantyczna pełna emocji, bardziej dla facetów, ale nam też
się coś na tym polu należy, prawda?
Dziękuję wydawnictwu
Waneko za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Komentarze
Prześlij komentarz