Przygrzało nam trochę to lato, z przerwami, ale jednak.
Przyda się więc trochę ochłody. Choćby takiej komiksowej, wciśniętej w mroźne
ramy. A z tymi Smerfami i ochłodzicie się – klimatem – i rozgrzejecie naprawdę
dobrą rozrywką dla całej rodziny.
Nadchodzi zima, Smerfy jednak są na nią
przygotowane. A przynajmniej tak się wydaje, bo spiżarnie pełne są zapasów,
opał został zebrany i przygotowany, nic tylko czekać do wiosny, prawda? Nie do
końca. Bo oto nadchodzi śnieżyca, na jaką nasze niebieskie skrzaty nie mogły
być gotowe. Takiej sytuacji nie było od lat, problem jest wielki, bo cała
wioska może zostać zasypana, a co gorsza, gdy śnieżyca już atakuje, okazuje się,
że paru Smerfów nie wróciło! Jak mają sobie poradzić? Gdzie mają się schronić? I
jak przetrwać bez jedzenia?
Pamiętam, że jako dziecko, pierwsze komiksy o
Smerfach, jakie czytałem, wypożyczając je jeszcze z biblioteki, czytałem w
środku lata, w upał, leżąc sobie na kocu na trawie. Pierwszy album z serii,
który kupiłem lata temu, dekady temu właściwie, nie pamiętam w jaką porę do
mnie trafił, ale zawsze będzie mi się kojarzył z zimą, bo najbardziej zapadło
mi w pamięć zaczytywanie się nim, kiedy pewnej zimy właśnie leżałem chory w
łóżku, ze śniegiem za oknem i tym ponurym, blado-szarym światłem pochmurnych,
zimowych dni, które padało na strony komiksu. A ten wydany latem zimowy tom
budzi sentymenty, wspomnienia. Już za to należałoby mu się z mojej strony uznaje.
Ale i bez tego jest niezmiennie znakomity.
Owszem, najlepsze „Smerfy” to „Smerfy” od Peyo. Ale
„najlepsze” nie znaczy „jedyne słuszne”. Zresztą są tomy kontynuatorów
spuścizny autora trzymające poziom niemalże klasyki a ten zdecydowanie do
takich lepszych należy. Fajny klimat, sporo uroku, fabuła jak zwykle wędrująca
ścieżką pełną przygód, dydaktyzmu, ale i satyry oraz niestarzejąca się szata
graficzna, która nie zmieniła się mimo zmiany twórców, bo nic w niej nie trzeba
było poprawiać ani udoskonal, wszystko to daje naprawdę znakomite dzieło. Dla
dzieci, w porządku, ale jak każde dobre dzieła dla dzieci, satysfakcjonująca też
dorosłych. W końcu to dorośli je piszą i rysują i potrafią zrobić to tak, by
zadowolić i rówieśników, i grupę docelową.
W skrócie, jest dobrze. Bardzo dobrze. Mądrze i
zabawnie, klasycznie, ale z nowoczesną nutą. A przy okazji nastrojowo,
klimatycznie. Warto kupić ten album, warto poznać tę kolejną przygodę Smerfów,
śmiejąc się, dając wciągnąć w akcję i czegoś ucząc przy okazji. A potem wrócić
do niej zimową porą, bo jest do tego wręcz stworzona.
Dziękuje wydawnictwu
Egmont za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Komentarze
Prześlij komentarz