Japończycy to potrafią. Oddać smak dobrego żarełka
na stronie mangi? Żaden problem. Aromat mydła albo kobiecego ciała? Okej,
spoko. Grę aktorską i mimikę człeka na scenie też oddać potrafią i to jeszcze
jak. Przykład? „Kasane”. I to dobry przykład. A przy okazji rzecz z udaną
fabułą, konkretną akcją, świetnym klimatem i w ogóle takim wykonaniem, że stary
i zgrany koncept zamiany ciał / udawania kogoś / zamiany żyć zyskuje tu nową
jakość.
W życiu Kasane wiele się dzieje. Zamiana żyć i
urody z Niną, sceniczne popisy… A teraz jeszcze w jej życiu pojawiła się
Nogiku, jej siostra. A co ona ze sobą przyniesie?
„Kasane” wieloma rzeczami stoi. A przede wszystkim
bohaterami. Ich kreacjami. Mangi kojarzą się nam z rzeczami lekkimi, prostymi i
przyjemnymi. Ot rozrywką środka, gdzie dzieje się dużo, szybko, z wielkimi
oczami i tym podobnymi rzeczami. A „Kasane” to rzecz poważna, depresyjna,
smutna, ponura. Taka ludzka, bo co z tego, że to fantastyka o byciu kimś innym,
skoro i tak skupia się na nas, naszych instynktach, ciemnych stronach naszej natury,
rządzach, pragnieniach i dążeniu do osiągniecia sukcesu. Po trupach,
oczywiście.
Ale to też historia o urodzie. O koszmarze tak
brzydoty, jak i piękna. I o tym, jak to, czego pragniemy, może okazać się czymś
całkowicie odmiennym. Thrillerowa fabuła, gdzie spotykają się i romans, i
dramat w stylu rodzinnych sekretów, niesie ze sobą zdecydowanie coś więcej, niż
tylko rozrywkę. Jakąś satyrę, komentarz społeczny, krytykę naszej nastawionej
tylko na urodę mentalności, ale też i swoistą analizę odtrącenia, która potrafi
jeśli nie wywołać jakieś demony, to na pewno uwolnić te już w nas tkwiące.
Zabawa jest świetna. I świetnie narysowana. To nie
jest rzecz, która pędzi na złamanie karku, treść obraca się wciąż wokół tych
samych wątków, tematów i postaci, a graficznie balansuje na granicy mroku i
delikatności. Erotyzmu i romantyzmu. Aktorskiej ekspresji i horrorowej niemalże
mimicznej nadinterpretacji. Sporo w tym teatralności, sporo też typowej mangi,
takiej jednak dla starszych, dojrzalszych.
I to mnie kupiło na początku i kupuje nadal. I
będzie kupować. Bo „Kasane” to dobra manga, trochę odświeżenia i zwolnienia
tempa, na rzecz emocji i szalejących introspekcji.
Dziękuję wydawnictwu
Waneko za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Komentarze
Prześlij komentarz