Lubię Jakuba Wędrowycza i jego przygody. Mój typ
literatury? Nie, ale czasem każdy potrzebuje wytchnienia i odreagowania, a ta
seria mi tego właśnie dostarcza. Pozwala pośmiać się, wyłączyć myślenie i
jedocześnie poczuć coś swojskiego, całkiem nieźle napisanego i mającego swój
urok. I ten pierwszy tom, jeszcze trochę niewprawny, jeszcze taki czasem
poważniejszy, dobrze wprowadza nas w szalony świat egzorcysty-alkoholika i całej
reszty tego towarzystwa.
Kim jest Jakub Wędrowycz? Jeśli jeszcze tego nie
wiedzieliście (w takim razie rodzi się pytanie gdzie byliście przez ostatnie ponad
ćwierć wieku?) to już co nieco powiedziałem Wam na wstępie:
egzorcystą-amatorem/alkoholikiem. Mimo zaawansowanego wieku, z kompanami do
kieliszka pije ile się tylko da i mniej więcej tyle samo wojuje ze swoimi
wrogami. A tych jest całe mnóstwo – od dziwacznych bestii nie z tego świata, po
ród Bardaków, którego nieprzebranych członków Jakub sukcesywnie wysyła do
grobu. W międzyczasie przekomarza się z lokalnymi stróżami prawa, poluje na
psy, których jest smakoszem i tak właśnie sobie żyje. Czasem wpadnie na jakiś
niecodzienny pomysł, jak choćby ten by otworzyć hotel, czasem wytopi trochę
metali z bomby atomowej, żeby sprzedać w skupie złomu, a to znów stłumi świńską
rebelię. Ot normalka. Ale ile z tego wynika zabawy!
To niemożliwe żeby wszystko spotykało jednego tylko
Wędrowycza – tak przynajmniej uważa funkcjonariusz Birski. Ale czy to źle, że
naszego staruszka spotyka tak wiele szalonych przygód? Być może dla niego (i
wszystkich tych mniej lub bardziej pokrzywdzonych bohaterów) owszem, ale na
pewno nie dla czytelników. Bo seria o Jakubie, nawet jeśli humor ma
niewyszukany i daleki od przyzwoitości czy jakiejkolwiek finezji (podaje w
końcu nawet przepisy na hot dogi z psa), potrafi rozbawić. Czy do łez? Pewnie niektórych
tak, innych pewnie bardzo umiarkowanie, ale trudno chyba znaleźć odbiorcę,
który choćby nie uśmiechnął się przy lekturze. A ja uśmiechałem się – i nawet
śmiałem – całkiem dużo. Przy okazji rzecz została naprawdę przyzwoicie napisana,
w sposób lekki i nastrojowy. Bo Pilipiuk ma talent, szczególnie do krótkich
form i to doskonale widać po tych opowiadaniach. Szkoda, że powieści już mu się
tak nie udają, ale Jakub opowiadaniami stoi i tego się trzymajmy.
A ja się trzymam i do opowiadań chętnie wracam. Są powieści
o Jakubie, których nie zmęczyłem, bywa, ale są teksty, opowiadania, które
czytałem wiele razy – słuchałem zresztą też, bo w formie audio wyszło to
naprawdę przyjemnie – i chętnie wracam teraz, na krótko przed premierą nowego
tomu sięgając po pierwszą część serii. I w sumie bawię się lepiej, niż kiedyś,
bo są fabuły, które zapomniałem przez lata i mogę odkryć na nowo, są też historie,
które kiedyś mnie kupiły i teraz wywołują sentyment, a wszystko to potrafi
poprawić humor w te ponure, jesienne wieczory.
Więc polecam. Zdaję sobie sprawę, że to nie dla
każdego, że jednak Wędrowycza albo się lubi, albo nienawidzi, albo w sumie jest
on obojętny, bo tak bywa. Ale jeśli lubimy się śmiać, także z tych niewysublimowanych
żartów, jeśli chcemy się pośmiać z parodiowania wiejskiej zaściankowości, a
jednak poczuć do tej wsi miłość, to „Kroniki
Jakuba Wędrowycza”, które znajdziecie w ofercie TaniejKsiazki, to rzecz,
którą poznać powinniście.
Sprawdźcie też inne nowości w
księgarni TaniaKsiazka.pl.
Komentarze
Prześlij komentarz