Narodziny Fundacji - Isaac Asimov

TAK NARODZIŁA SIĘ FUNDACJA

 

Z wszelkimi prequelami, sequelami, spin-offami i co tam Wam jeszcze przyjdzie do głowy – a przyjść może sporo – wszelkich serii różnie to bywa. Bo może i autor ten sam, może i jakiś pomysł miał, często jednak zdarza się tak, że bardziej przypomina to odcinanie kuponików. Bo i twórca zmienił się z czasem, i jego proza staje się inna. A oczekiwania są. Ale w przypadku „Fundacji” wszystko jest takie, jak być powinno i satysfakcjonuje na każdym polu.

 

Hari Seldon zyskuje uznanie. Posada Pierwszego Ministra, którą obejmuje, staje się dla niego kolejnym wyzwaniem. Spiskowcy, rząd wojskowych, badania nas psychohistorią… Tkwi w samym środku tego chaosu i stara się zapanować nad tym wszystkim. Przede wszystkim jednak zamiast ratować Imperium, zakłada Fundację…

 

To chyba cykl „Robot”, zapoczątkowany powieścią „Ja, Robot”, jest tytułem najbardziej rozpoznawalnym z dorobku Asimova, jednakże to „Fundację” należałoby uznać za opus magnum mistrza fantastyki. Poza tym tak naprawdę nie ma tu co rozdzielać obu tytułów, skoro dzielą jedno uniwersum. A jeśli już trzeba, bo można, skoro są niezależne fabularnie, i tak nie da się chyba osądzić, która opowieść jest lepsza. Chyba że jedynie poprzez pryzmat własnych preferencji tematycznych.

 

Dlatego oczekiwania odnośnie „Narodzin Fundacji”, które znajdziecie w ofercie księgarni TaniaKsiazka, były w moim przypadku równie duże, co obawy. Bo oryginalnej „Fundacji” chyba nie da się nie lubić i nie cenić, zarówno za pomysły, poprowadzenie, jak i wykonanie. Owszem, widać tu pewien pośpiech w procesie twórczym, mniejsza jest też pomysłowość, bo rzecz jedynie uzupełnia główny cykl, a wszystkie najważniejsze pomysły zostały już tam wykorzystane, ale i tak jest dobrze. Jest bardzo dobrze. I chce się więcej. Tak od razu najlepiej całość, żeby poznać rozmach wizji autora.

 

A poznawać jest co. I to zarówno gdy zasiądziecie do opowieści z zamiarem jedynie dobrej rozrywki spod szyldu sci-fi, jak i też szukając ambitniejszej, inteligentnej lektury tego typu. Balans między oboma jest zachowany, mniej ambitny czytelnik nie zostanie odstraszony nadmiarem ważkich treści i przesadnie ciężką stylistyką, a ten bardziej celujący w wyższą półkę, znajdzie treści, które go usatysfakcjonują, a na dodatek dostanie rzecz, która nie będzie za lekka od strony pisarskiej, ani zbyt łatwo przyswajalna.

 

Wilk syty, owca cała i… Pewnie jacyś malkontenci się znajdą, oni znajdują się zawsze, ale ja jestem usatysfakcjonowany, zadowolony i polecam. Naprawdę świetna rzecz.

 

Sprawdźcie też inne nowości w księgarni TaniaKsiazka.pl.



Komentarze