No i jest, dziewiąty tomik „Spy×Family” komediowej
petardy, który postacią Anyi stoi trafił na rynek i w moje ręce. I znów bawi.
Znów satysfakcjonuje. Po prostu dobrze jest i to jeszcze jak.
Wydarzenia na jachcie wycieczkowym dobiegają końca,
a wraz nimi walka Yor! Ale gdy wszyscy starają się zapobiec tragedii, każdy na
swój własny sposób, to tak naprawdę dopiero początek! Bo koniec jednej sprawy
zawsze przynosi początek nowej, a co czeka na nas dalej?
Anya biega, krzywi buzię, robi te swoje miny i…
Właściwie nic więcej nie trzeba by było, by ten komiks mnie kupował. Okej,
dorzućcie jeszcze do tego jej seplenienie, jej genialnie rozbrajającą logikę –
okej, wiem, wiem, to już było i w „Dr. Slumpie”, i w „Yotsubie” i w paru innych
tytułach także, ale co z tego, skoro nadal kupuje – i parę innych rzeczy. Na
tym można by zbudować świetną serię. Ale autor dorzucił tu zdecydowanie więcej.
Bo z jednej strony jest Anya, z drugiej jej
„rodzice” – szpieg i płatna morderczyni, którzy nawzajem o swoich profesjach
pojęcia nie mają. Trzecia strona to cała reszta: szalone postacie poboczne,
wątki, bo jeden, przewodni, czyli szpiegowska misja tocząca się od pierwszego
rozdziału, nie jest jedynym, jakieś przerywniki. A wszystko to równie
znakomite. Ten tom na dodatek pokazuje wszystkie aspekty opowieści. Do finału doprowadzony
zostaje wątek na jachcie, potem dostajemy spokojniejszy, zabawniejszy
przerywnik spod szyldu komedii obyczajowej, a w końcu na scenę wkracza kolejny
wątek.
Szkolne życie, wakacje, szpiegowskie akcje, akcje płatnej
morderczyni, wszystko to splata się ze sobą znakomicie nawet, jeśli dziwnie
brzmi, pędzi na złamanie karku, nie pozwala się nudzić, a ile ma uroku, ile
wdzięczności i niezapomnianego klimatu, który łączy w sobie jakąś taka Brytyjką
niemalże powściągliwość, z azjatycką ekspresją. Bo jak tu opowieści o szpiegu
nie kojarzyć z Bondem, prawda? Zresztą bondowskich nawiązań jest tu więcej, ale
to ani „Bond”, ani „Bonda” parodia, a rzecz naprawdę samodzielna,
charakterystyczna i pozbawiona chęci udawania coś innego.
I śmiało może nie mieć także żadnych kompleksów,
jeśli zestawić ją z innymi szpiegowskimi opowieściami. Czy z innymi historiami
z uroczymi dziewczynkami, bo wraz czytelnik wraca do postaci Anyi i najlepiej z
tego wszystkiego ją wspomina. I to właśnie jej, jej min i zachowań chce więcej.
I w końcu więcej ich dostanie.
Na razie jednak mamy ten tom. Dobry tom, bardzo
dobry. Jak zawsze. Do pośmiania, do wciągnięcia w konkretną akcję i do zastanawiania,
jak znów to wszystko twórcy rozwiążą. A i jeszcze ze świetnymi rysunkami.
Dziękuje wydawnictwu Waneko za udostepnienie egzemplarza do recenzji
Komentarze
Prześlij komentarz