Felix, Net i Nika oraz Zero Szans – Rafał Kosik

EGZOTYCZNIE I TAJEMNICZO

 

No i jest. Nowy – szesnasty! – tom „Feliksa, Neta i Niki”. Poczekaliśmy sobie na niego trochę, cztery lata dokładnie. A był czas, kiedy Kosik rzucał nam po dwa tomy rocznie. Ale ważne, że jest, bo to naprawdę świetna seria, a ja lubię ją, choć wiek już nie ten. I jednocześnie cieszy, że to pierwszy tom kolejnej większej opowieści z bohaterami, bo znaczy to mniej więcej tyle, że będzie tego więcej i będzie na co czekać. A na razie cieszmy się kolejną porcją szaleństw, humoru, dydaktyzmu i – przede wszystkim – przygód.

 

Felix, Net i Nika przeżyli już wiele przygód. Najnowsza zaczyna się momencie, gdy lecą. Lecą samolotem. Dokąd? To już nieco inna sprawa. Nikt za bardzo nie wie, że tu są, ale mają swój cel i swoją misję. I wtedy dochodzi do awarii, samolot spada, ale nasi bohaterowie wychodzą z katastrofy cało. Tylko gdzie się rozbili? I co tu właściwie robią? Jedno jest pewne: będzie się działo, będzie egzotycznie i tajemniczo!

 

„Felix, Net i Nika” to taki twór, który korzeniami tkwi w peerelowskich powieściach przygodowych dla młodzieży, ale na tym gruncie wyrosło coś na wskroś współczesne, a wręcz iście futurystyczne jednocześnie, a jednak o klasyce pamiętające. I dzięki tremu jest świetnie. Bawiąc uczy, ucząc bawi, znany schemat, tych schematów zresztą jest tu więcej – trójka bohaterów, jak chociażby z „Harry’ego Pottera” to ten najbardziej w oczy się rzucający – ale w niczym to nie przeszkadza. Bo Kosik nie jest wtórny, nie jest odtwórczy, wziął może to i owo stąd i stamtąd, ale wszystko to zrobił po swojemu i swojego nadał charakteru.

 

I mnie ten charakter kupił całkowicie, kiedy lata temu sięgnąłem po pierwszy tom serii. A potem kupował tylko bardziej, bo wraz z rozkręcaniem się cyklu było tylko lepiej. I chociaż przez lata Kosik mógł się wypalić – i pewnie trochę wypalił, skoro coraz rzadziej dostajemy kolejne części – bo to już szesnasty tom, a międzyczasie popełnił jeszcze sporo części „Amelii i Kuby” i trochę dorosłych powieści, opowiadań, no sporo tego było. Ale nie, jest dobrze, nadal jest świetnie, nadal wszystko to wciąga, ciągle coś się tu dzieje, ciągle coś nas ciekawi, to rozśmieszy, to zaintryguje dramatyzmem, to znów fajnym pomysłem, jaki zrodził się w głowie autora… W tym tomie, jak w poprzednich, bohaterowie nie mają zbyt wiele okazji do wytchnienia, ale za to dużo do kombinowania i wykazywania się inteligencją i pomysłowością.

 

A wszystko to znakomicie napisane. Styl prosty, lekki, ale nie za prosty i nie za lekki. Młodzież wciągnie, nie przytłoczy, inteligencji i smaku dorosłych, którzy wciąż pielęgnują w sobie wieczne dziecko, nie obrazi. A zabawy dostarczy i tym, i tym, zresztą Kosik dobrze wie, że nie tylko dzieciaki po to sięgano, więc zawsze coś tam dla starszych też zaserwuje.

 

Chyba nie muszę dodawać, że warto? Ale warto, bo to już w sumie nie tylko marka sama w sobie, ale i klasyką rzecz się stała. Współczesną, ale jednak i każde kolejne tomy udowadniają tylko, że zasłużenie „FNiN” otrzymuje od lat całe to uznanie.

Komentarze