W miłości, jak w życiu – wpadki, pomyłki i porażki
są na porządku dziennym. Komedia romantyczna, to komedia pomyłek, inaczej
przecież po prostu się nie da, być nie może i nie powinno, chyba, że pożenimy
ją z czymś gatunkowo dalekim i bliskim zarazem, jak dramat czy tragedia. No ale
tu mamy tą absurdalną, pełną pomyłek opowieść z dowcipem. I kupuje mnie w niej
ten dowcip, kupują uczucia i ogólnie to, jak sympatyczna jest całość. A jest i
to bardzo.
Stało się to, co stać się musiało! Aoki i Ida są
razem. A może byli? Bo przed świętami coś zaczyna się sypać i… A co z Akkun i
Hashimoto?
Boy Love to nie mój gatunek. Zasadniczy problem, jaki
mam z takimi opowieściami, to ich fabularne ubóstwo. Takie skupienie tylko na
relacji, a i to powierzchowne najczęściej, jakby już nic więcej nie było
potrzeba. Bo najwyraźniej gatunkowi nic więcej nie potrzeba. Ale mi, jako
czytelnikowi to nie wystarcza. A tutaj mamy pokręconą komedię romantyczną,
fajną fabułę, postacie fajne, humor też udany. I chociaż z tomu na tom więcej w
tym wszystkim elementów BL i rzecz mocno skręca w tym konkretnym kierunku,
nadal nie straciła tej fabuły, która do mnie trafia.
No ale największą atrakcją tego tomu są świąteczne
elementy, co tu dużo mówić. Zima się pojawia, mikołajowe czapki, atmosfera… No
w porę roku się to wstrzeliło niemal znakomicie. Niemal, bo aż żal czytać
teraz, aż szkoda, lepiej zostawić sobie na grudnia, albo przynajmniej aż śnieg
spadnie (o ile spadnie), bo wtedy takie coś najlepiej człowiekowi wchodzi.
Niemniej jesteśmy już na tyle blisko tego magicznego okresu w roku, że możemy,
bo czemu nie, skoro sklepy już od ponad miesiąca oferują gwiazdkowe produkty.
Ale może to i największa atrakcja tomu –
przynajmniej dla takich, jak ja, co lubią, kiedy im Mikołaje machają ze
wszystkich stron, a „Kevin” już niedługo pojawi się na antenie – jednak
najważniejsze pozostaje to, że jest zabawianie i romantycznie też jest. Mamy tu
dalsze odkrywanie romantycznych uniesień, mamy uczenie się tego, ale mamy też i
inne interakcje z bohaterami. No, a przecież to nie koniec, bo komedia nie
zostaje zaniedbana, szkolne życie jest obecne i wszystko to, co dotąd nam się
podobało – albo nie podobało – zawarte zostało na stronach.
Fajna fabuła plus fajna szata graficzna – prosta,
ekspresyjna, ale jednak w sympatyczny sposób korzystająca i z detali, i czerni
– mnie kupują. Miło się to czyta, miło do tego wraca. I chyba wrócę w świątecznej
atmosferze raz jeszcze.
Dziękuję wydawnictwu
Waneko za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Komentarze
Prześlij komentarz