Sól z pieprzem i pudding #1 – Yufuko Suzuki


KONSEKWENCJE PICIA

 

Komedia romantyczna, ale obyczajowa i na dodatek taka dla nieco starszych czytelniczek. Ot taka trochę mangowa „Bridget Jones” trochę. Ale tylko trochę, bo jednocześnie czymś jakby przeciwnym, z zupełnie inna bohaterką, choć cechy wspólne ma. A jej życie jest równie szalone i przynosi nam wiele powodów do uśmiechu. Choć i do nuty goryczy też.

 

Poznajcie Haruhi. Jest kobietą, ale pracuje na budowie. I zajmuje się kierowaniem ciężkimi maszynami. A po pracy? Smutki topi w alkoholu, bo życie nie jest dla niej lekkie, a ojciec, który chce ją sprowadzić do domu, niczego nie ułatwia. I po jednym z takich alkoholowych wypadów… budzi się rano i… No i okazuje się, że już ma męża. A nie jest to bynajmniej książę z bajki. Jakiś taki stary, siwy… Ale, jak się okazuje, nie kolor włosów świadczy o wigorze i siłach!

 

„Sól z pieprzem i pudding” – po takim tytule można się było spodziewać, że będziemy mieli do czynienia z czymś o kulinarnym zacięciu. A tu nic takiego nie ma, nie o to zresztą chodzi. O co? Jeśli się nie domyślacie, przeczytacie, co ja Wam zdradzał będę. A przeczytać warto, jeśli lubicie absurdalne komedie romantyczne, bo ta absurdalna jest, ale jednocześnie jest w niej coś dojrzałego, coś z nutą emocji i urokiem.

 

Sympatyczna to manga, co tu dużo mówić. Ktoś powie babska, bo jednak kobietom dedykowana przede wszystkim, ale wcale nie. Tu każdy może się pośmiać, bo ten humor do facetów trafia – do mnie trafił. Takie absurd, jak tu, taki typ humoru, który niesie tę fabułę – a na humorze się skupiam, bo dla mnie to najważniejsza cześć „Puddingu” – taka komedia pomyłek jest przecież czymś uniwersalnym: budzisz się po alkoholowej imprezie i próbujesz uporać ze skutkami tego, co stało się pod wpływem? Tego w kinie była masa, jakiś czas temu w „Kac Vegas”, który zrobił sporą furorę, ale przed nim były inne.

 


Reszta w tej mandze to typowa kobieca komedia romantyczna, może sama główna bohaterka jakoś szczególnie tek kobiecości nie eksponuje, zachowując się jak facet z pociągiem do męskich zajęć i mocnych napojów, ale dodaje jej to tylko realizmu. Bo typowo kobiece postacie to domena fikcji, a tu pewnie wiele czytelniczek się odnajdzie. I choć Haruhi to dla mnie nie postać, którą mógłbym do końca polubić, choć i nie lubić też się jej nie da. Jak w życiu.

 


Grafika? Tu też mamy typowo dla gatunku – lekkość, prostota, unikanie czerni, nieskomplikowany design postaci, rastry zastępujące detale. Ale miłe to dla oka i przyjemne w odbiorze, jak cała ta manga zresztą. Kto lubi takie opowieści, sięgnąć może śmiało. Sympatyczna rzecz, do pośmiania się, ale wcale nie tylko.

 

Tytuł kupicie tutaj:



Komentarze