Komedia romantyczna, ale obyczajowa i na dodatek
taka dla nieco starszych czytelniczek. Ot taka trochę mangowa „Bridget Jones”
trochę. Ale tylko trochę, bo jednocześnie czymś jakby przeciwnym, z zupełnie
inna bohaterką, choć cechy wspólne ma. A jej życie jest równie szalone i
przynosi nam wiele powodów do uśmiechu. Choć i do nuty goryczy też.
Poznajcie Haruhi. Jest kobietą, ale pracuje na
budowie. I zajmuje się kierowaniem ciężkimi maszynami. A po pracy? Smutki topi
w alkoholu, bo życie nie jest dla niej lekkie, a ojciec, który chce ją
sprowadzić do domu, niczego nie ułatwia. I po jednym z takich alkoholowych
wypadów… budzi się rano i… No i okazuje się, że już ma męża. A nie jest to
bynajmniej książę z bajki. Jakiś taki stary, siwy… Ale, jak się okazuje, nie
kolor włosów świadczy o wigorze i siłach!
„Sól z pieprzem i pudding” – po takim tytule można
się było spodziewać, że będziemy mieli do czynienia z czymś o kulinarnym
zacięciu. A tu nic takiego nie ma, nie o to zresztą chodzi. O co? Jeśli się nie
domyślacie, przeczytacie, co ja Wam zdradzał będę. A przeczytać warto, jeśli
lubicie absurdalne komedie romantyczne, bo ta absurdalna jest, ale jednocześnie
jest w niej coś dojrzałego, coś z nutą emocji i urokiem.
Sympatyczna to manga, co tu dużo mówić. Ktoś powie
babska, bo jednak kobietom dedykowana przede wszystkim, ale wcale nie. Tu każdy
może się pośmiać, bo ten humor do facetów trafia – do mnie trafił. Takie
absurd, jak tu, taki typ humoru, który niesie tę fabułę – a na humorze się skupiam,
bo dla mnie to najważniejsza cześć „Puddingu” – taka komedia pomyłek jest przecież
czymś uniwersalnym: budzisz się po alkoholowej imprezie i próbujesz uporać ze
skutkami tego, co stało się pod wpływem? Tego w kinie była masa, jakiś czas
temu w „Kac Vegas”, który zrobił sporą furorę, ale przed nim były inne.
Reszta w tej mandze to typowa kobieca komedia romantyczna,
może sama główna bohaterka jakoś szczególnie tek kobiecości nie eksponuje,
zachowując się jak facet z pociągiem do męskich zajęć i mocnych napojów, ale
dodaje jej to tylko realizmu. Bo typowo kobiece postacie to domena fikcji, a tu
pewnie wiele czytelniczek się odnajdzie. I choć Haruhi to dla mnie nie postać,
którą mógłbym do końca polubić, choć i nie lubić też się jej nie da. Jak w
życiu.
Grafika? Tu też mamy typowo dla gatunku – lekkość,
prostota, unikanie czerni, nieskomplikowany design postaci, rastry zastępujące
detale. Ale miłe to dla oka i przyjemne w odbiorze, jak cała ta manga zresztą.
Kto lubi takie opowieści, sięgnąć może śmiało. Sympatyczna rzecz, do pośmiania
się, ale wcale nie tylko.
Tytuł kupicie tutaj:
Komentarze
Prześlij komentarz