Zapach miłości #9 – Kintetsu Yamada

ZAPACH KOMPLEKSÓW

 

Każdy Twój lęk każdy strach

Nie zmieszczą się w Twojej torebce

Znów pada deszcz

Pada gęściej i gęściej

Wezmę Twój lęk

W mojej zmieści się ręce

Za oknem świat

Którego żadne z nas nie chce

 

- Strachy na Lachy

 

No i znów zapachniało miłością. Zapachniało kobiecym ciałem. Zapachniało seksem. Uczuciami. Ale i smutkiem. Bo zawsze w każdym życiu, każdym związku, w miłości każdej jakieś problemy są. A przeszłość i przyszłość, nawet z happy endem, pełna zawsze jest smutnych momentów. Czyli dobrze jest, skoro jest smutno i jest romantycznie, bo emocji to wywołuje wiele. A zabawa, jak zwykle jest znakomita. Poruszająca. I przyjemnie dojrzała.

 

Wspólne życie Asako i Koutatrou rozwija się. Przywykają do siebie, do mieszkania ze sobą, ale… No cóż, kobieta kompleksów jeszcze się nie wyzbyła, a tu już na horyzoncie pojawia się osoba, przez którą ten kompleks powstał!

 

O miłości mang jest dużo. W sumie temat tak nośny, że chyba obok shounenowych bitewniaków najpopularniejszy w tym wszystkim, ale zazwyczaj wygląda to tak: spotykają się, poznają, coś im tam się plącze, cos im pod nogi pada, jak te kłody, ale w końcu ostatecznie są ze sobą. Związek? Chwilę jest, najczęściej bywa z tym, jak pogodą: w kratkę. I fajnie, ja takie przetasowania lubię, ale czasem chcę coś więcej, coś dalej. Chcę poczytać o związku, który się utworzył, ukształtował częściowo i kształtuje nadal. No i chcę poczytać o dojrzalszych ludziach zmagających z dorosłymi problemami i wtedy sięgam po „Zapach miłości”. I jestem usatysfakcjonowany.

 


Tym bardziej, że sam do jakichś tam szczególnie dojrzałych nie należę, bo lubię pielęgnować w sobie te swoje wewnętrzne dziecko i bo gdzieś mam konwenanse, co wypada, a co nie – nie mój to problem jeśli ktoś problem z tym ma. A bohaterowie tej mangi też jakoś wybitnie dojrzali nie są. Niby wiek na grzbiecie, niby sporo za nimi, niby praca, niby dorosłe życie, ale mają w sobie coś uroczo infantylnego czasami. I tak miło mi się brnie przez ten ich związek, towarzyszy im w sytuacjach zwyczajnych i łóżkowych. W ich problemach i radościach, wzlotach i upadkach. Dużo tu gadania, mało akcji, ale nie trzeba tej akcji, by rzecz wciągała i ruszała. I śmieszyła przy okazji.

 

A są jeszcze świetne ilustracje. I jakiś taki ogólny klimat tego wszystkiego, przez co jeszcze mocniej tę mangę się czuje. Jak zapach ciała bohaterki czuje jej partner. Dla mnie świetna rzecz i chętnie wrócę tu jeszcze nie raz i nie dwa.

 

Dziękuję wydawnictwu Waneko za udostępnienie egzemplarza do recenzji.





Komentarze