Kurt Vonnegut wielkim
pisarzem był. Suzanne McConnell… No kto ją kojarzy? Może ci, którzy czytali
gazety, do jakich pisała eseje czy coś z jej prozy, ale cała reszta? No to
teraz macie okazję, bo dostajemy jej „Zlituj się nad czytelnikiem”. Jej, nie
Kurta Vonneguta, choć to jego nazwisko – pewnie dla przyciągnięcia uwagi –
pierwsze rzuca się w oczy. Ale to jej książka o Kurcie i jego pisarstwu. I
radach, jakie miał dla czytelników. I wciąż książka rewelacyjna niemalże, bo przecież
to wciąż Vonnegut i hołd jemu złożony, który poznać warto, czy pisać sami zamierzacie
albo już to robicie, czy nie.
Kurt Vonnegut. Któż z
nas o nim nie słyszał. Pisarz, satyryk, mistrz formy tak ascetycznej, jak
ciętej. Przeszedł do historii, zdobywał nagrody, ale poza pisaniem zajmował się
też różnymi rzeczami: w tym uczeniem pisania. I o tym jego uczeniu, o poradach,
o kulisach i o nim samym wreszcie także opowiada niniejsza książka.
Jakie ta Suzanne
McConnell ma w ogóle zaplecze, by o Kurcie pisać, zapytacie. Co ją do tego
upoważnia? Przede wszystkim dwie sprawy. Pierwsza z nich jest taka, że w drugiej
połowie lat 60. XX wieku uczęszczała na pisarskie warsztaty przez niego
prowadzone. I to akurat w okresie, kiedy tworzył on najsłynniejsze swoje dzieło
– „Rzeźnię numer pięć”. Druga wygląda tak, że z Kurtem zaprzyjaźniła się i ta
przyjaźń trwała do końca jego życia. Więc o czym Suzanne pisze, utrwalając rady
pisarza, ale i składając mu hołd. Ale pisać też potrafi i to widać. Okej, to
nie poziom Kurta, ale nadal książka napisana jest dobrze.
Ale nie do końca to
ani poradnik, ani wspomnienia. A zarazem i to, i to. Mamy tu rady, mamy cytaty,
mamy analizy, ale cała przestrzeń pomiędzy, wypełniona jest wspomnieniami. Co wpływało
na pisarza i go kształtowało? Jaki był jako nauczyciel? Co, jak, gdzie, jak to
wyglądało. Ale pisząc o Vonnegucie, Suzanne pisze też o sobie. I ze swojego
punktu widzenia opowiada o tym wszystkim, a robi to w sposób lekki,
nonszalancki wręcz, acz z pasją i z talentem. Czasem odnosi się wrażenie, że
sama chce przez to zabłysnąć, pokazać się, ale na szczęście to Kurt jest tu na
pierwszym miejscu. Kurt i jego praca, która często czytelników nie oszczędzała,
ale robiła to w wielkim stylu.
I taki hołd ja
rozumiem. Wolałbym, żeby to był podręcznik Vonneguta – stricte Vonneguta, by
być dokładnym – bo on zrobiłby to inaczej, a przede wszystkim jeszcze lepiej. Ale
podoba mi się to i tak. To hołdowanie mu, pokazywanie jego warsztatu, anegdot z
życia, kulisów, pisarskiego rzemiosła… I to, w jaki sposób wszystko to zostało
nam ukazane, także od strony edytorskiej, bo świetnie wygląda ta książka, pod
każdym względem spójna z wznowieniami prozy Kurta. Więc warto. Dla tych, co
piszą, fajny podręcznik, który czyta się jak dobrą powieść. A dla fanów autora,
szansa bliższego poznania jego i jego pracy.
Recenzja opublikowana na portalu Kostnica.
Komentarze
Prześlij komentarz