Świat według Garpa - John Irving

S.T. Garp to dziwny człowiek. Wychowany przez zaborczą matkę, która urodziła, go choć nigdy nie chciała mieć z mężczyznami nic do czynienia, wychowany w infirmerii, aspiruje do bycia pisarzem i ułożenia sobie życia. Na swój chory, dziwaczny sposób...


"Świat..." to najsłynniejsza z powieść Irvinga i tak jak wszystkie jego książki opowiada tylko o jednym: życiu. Życiu i Irvingu, który choć twierdzi w swej twórczości (a w losach Garpa w szczególności), że autobiograficzne pisanie nie niesie niczego dobrego, wciąż pisze głównie o sobie. O seksie, miłości, Wiedniu, pisaniu, niedźwiedziach na dwuśladach, dziwkach, kobietach, ludziach okaleczonych i przede wszystkim nieprzystosowanych. Garp (czy też sam Irving) to postać nerwowa. Nieprzystosowana i nieradząca sobie z krytyką. Złość rozładowuje poprzesz irytowanie innych, w miłości jest zaborczy aż do przesady a w pisaniu przesadnie krytyczny. Wszystko co literacko nieudolne określa mianem grillparzeryzmu, po wybitnym autorze, w którego pracach nie doszukał się niczego wartościowego. Ci, którym jego dzieła się nie podobają, to zdaniem Garpa idioci. Ludzie nie potrafiący odgadnąć zamysłu i przesłania dzieła. Taka postawa Irvinga względem czytelników czasem więc irytuje, ale jest też i oczyszczająca bo autor nie szczędzi krytyki i sobie.


A jak to wszystko przedstawia się od strony stylistycznej? Gorzej nieco niż się spodziewałem, ale nadal świetnie. Lekki język, czarny humor i mnóstwo emocji t podstawa. Całość jednak można by streścić w jednej sekwencji: wątku z pierwszym S.T. Garpem. Wątku, w którym śmiejemy się do łez, dopóki autor nie zaczai się nad nami, da nam obuchem w łeb i zostawi sponiewieranych i wstrząśniętych. Niestety jedynego tak mocnego wątku w książce. Akcja bowiem opada na kilkudziesięciu stronach i kolejne tyle samo kartek nie prezentuje nam niczego zachwycającego. Wszystko zmienia się w momencie gwałtu na dziewczynce - gwałtu opisanego przez autora z pewną przesadą (jakby była to realizacja jego jakichś fantazji - kiedy np. pisze o "nieopierzonej piczce"), co pozostawia niesmak, ale i dostarcza niemało wzruszeń.


Fabułą przebiega dalej skokowo, raz lepiej raz gorzej. Czasem bardziej emocjonująco, czasem mniej. Zbyt wiele postaci ginie tu dziwnymi zgonami, zbyt wiele zakrada się grrillparzeryzmów, ale nadal jest to książka dobra. Godna polecenia lektura (nawet dla fanów krótszych form, bo choć powieść liczy grubo ponad 550 str. sporo w niej opowiadań Garpa), choć jeśli miałbym polecić coś Irvinga, to zdecydowanie nie "Garpa" a "Hotel New Hampshire".

Komentarze

  1. Uwielbiam tę książkę, właśnie za jej dziwność.
    Piękna opowieść, do której lubię wracać.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz