Sons of Anarchy: Tom 1. Synowie Anarchii - Christopher Golden, Damian Couceiro


SONS OF A B******


Córka Hermana Kozika znalazła się w tarapatach bez wyjścia. Jedyne co jej pozostaje to szukać ratunku wśród dawnych druhów ojca, Synów Anarchii Samcro. Narwany Tig postanawia zapewnić jej bezpieczeństwo wszelkim kosztem, nawet jeśli będzie to oznaczało wojnę...


Adaptacje czy kontynuacje komiksowe, nawet spin offy, znanych seriali czy filmów są praktyką dość powszechną. Jeśli coś się przyjmie w jednym medium, wszystkie inne starają się to od razu zaadaptować na swój grunt. Wystarczy spojrzeć na kultowe "Gwiezdne Wojny" czy "Aliens" żeby zobaczyć jak można eksploatować hit. Zazwyczaj są to dzieła przeciętne, szczególnie adaptacje seriali (wystarczy nadmienić komiksy z serii "24"), czasem jednak trafiają się w tym błocie perełki i jedną z nich jest właśnie licząca 14 zeszytów seria "Synowie Anarchii".



Serialowy pierwowzór jest dużym hitem (w Stanach trwa właśnie 7 seria), którego oglądalność utrzymuje się na poziomie ok 5 mln widzów. Musiały więc się pojawić jakieś dodatki i oto na rynek trafił cykl komiksów. Odpowiedzialni za nie zostali Christopher Golden (spec od podobnych rzeczy, autor powieści o Buffy - postrachu wampirów) i Damian Couceiro (odpowiedzialny choćby za komiksy z cyklu "Planeta Małp"), ludzie którzy znają się na tego typu robocie, wynikiem czego powstał komiks, który zachwyci fanów serialu - serwując im nowe wątki spomiędzy sezonów 4 i 5 a zarazem akcję toczącą się równolegle do serii 5 - a osobom go nie znającym, pokaże dlaczego został tak doceniony.


Scenariusz to kawał solidnej roboty z gatunku sensacji, nawet rzekłbym, że noir. Akcja jest tu szybka, brudna, gorzka, a ponad to - a może przede wszystkim - brutalna i krwawa. Poprowadzona w dynamiczny sposób zaskakuje zwrotami akcji i świetnym klimatem. Klimt dodatkowo budują znakomite rysunki, ale zanim powiem o nich coś więcej, chcę dodać jeszcze słowo o treści. W przypadkach spin offów czy uzupełnień innego medium zawsze rodzi się pytanie, co z czytelnikami, którzy nie znają pierwowzoru? W przypadku "Sons..." (prawdziwych, twardych sons of a b****** chciałoby się rzec) nie stanowi to problemu. Owszem, odwołań jest wiele, ale akcja nie wymaga znajomości serialu, a wszystkie istotne dla fabuły rzeczy wyjaśniają się w jej trakcie. Dlatego album ten polecam również tym, którzy nie znają pierwowzoru, a cenią sobie dobre, męskie, mocne komiksy narysowane w naprawdę dobrym stylu.


Kreska w "Synach..." to dość typowa amerykańska robota, z tym że, zarazem godna uwagi. W ostatnich czasach bowiem w Stanach popularne są eksperymenty na tym polu, często dość ekstrawaganckie (spójrzcie chociaż na czołowych przedstawicieli Marvela z minionego roku), tutaj natomiast zaserwowana nam zostaje klasyczna, solidna kreska, która ma momenty iście rewelacyjne (sceny leśne rządzą!) a charakterystykę amerykańskich miast oddaje wręcz idealnie. A wszystko to doprawione wyśmienitym kolorem - komputerowym, ale nałożonym z głową i pomysłem.


Na koniec muszę jeszcze wspomnieć o perfekcyjnym wydaniu. Świetne tłumaczenie, twarda oprawa, gruby, kredowy papier i prawie 30 stron dodatków, na które składają się alternatywne okładki, czy ewolucja przykładowych stron od szkicu po skończoną planszę, a na deser plakat z bohaterami serialu. A wszystko to za naprawdę świetną cenę.


Dlatego jeśli lubicie podobne klimaty, polecam Wam ten komiks (składa się na niego pierwsze 6 zeszytów, więc przed nami jeszcze sporo przygód chłopaków z Samcro) - fanom nie muszę, dla nich poznanie go to konieczność.

Komentarze