Bezsenność - Stephen King

"Bezsenność" Stephena Kinga to powieść, która długo wymykała mi się z rąk. Gdy tylko już miałem ja kupić, zawsze trafiało się coś pilniejszego. W końcu jednak (pod wpływem Mrocznej Wieży) sięgnąłem po tę opowieść o starcu cierpiącym na bezsenność, która sprowadza na niego zdolność postrzegania ludzkiej aury i dziwnych istot zamieszkujących nasz świat, i niestety przeżyłem spore rozczarowanie.


Pierwsza połowa lat 90 nie była najlepszym okresem w dorobku Kinga. Jego twórczość stawała się tu powoli coraz bardziej powtórkowa, pełna dłużyzn i nietrafionych pomysłów i taka właśnie jest tez "Bezsenność". Styl Król przybrał tu ciężki i przeładowany patosem, a rozwiązania fabularne nie tylko nużą, ale im bliżej finału wręcz śmieszą. I gdyby była to powieść czysto samodzielna, napisałbym tu DNO, ale na szczęście King znów bawi się nią ze stałymi czytelnikami i robi to jak zawsze świetnie.


Po pierwsze akcja toczy się w Derry, a więc odniesień do "To" nie brakuje. Nie brak też nawiązań do innych utworów Króla, ale to, co wyróżnia ją od innych, to siła nawiązań do sagi Mrocznej Wieży. To tu bowiem po raz pierwszy poznajemy Patricka, Karmazynowego Króla i wątki rozwijane potem przede wszystkim w tomie siódmym wspomnianej wyżej sagi. A wszystko to sprawia, że to nie powieść dla każdego, a dla koneserów MW.


Niestety, tak czy tak, książka nie jest zbyt udana. Czasem nuży, czasem niezamierzenie śmieszy i zwyczajnie nie angażuje emocji czytelnika. Fani Kinga powinni po nią sięgnąć, ale reszta śmiało może sobie darować.

Komentarze