Dwa szczęścia do wyboru - Taylor Jenkins Reid


NA ROZSTAJU DRÓG


Literatura kobieca nie jest moją domeną, ale z drugiej strony nie lubię rozróżnienia na „literaturę kobiecą”, „męską”, „dziecięcą” czy „młodzieżową”. Jedyny podział jaki uznaję, to podział na książki dobre i złe. Po „Dwa szczęścia…” sięgnąłem więc, bo zaintrygowała mnie forma powieści i pomysł na jej poprowadzenie, a co z tego wyszło?


Historia opowiedziana w powieści jest dość prosta. Oto dobiegająca trzydziestki kobieta, Hannah, po nieudanym związku powraca do miasta, w którym się wychowała – Los Angeles. Nie mając gdzie się podziać i co ze sobą zrobić, próbując poukładać własne, niełatwe życie, zamieszkuje na razie u najbliższej przyjaciółki, a także wybiera się na imprezę. Spotkanie z dawnym ukochanym, mężczyzną, z którym wiązała ją najszczersza chyba w jej życiu miłość, stawia ją na rozstaju dróg, dając wybór: wyjść z nim, czy wrócić z przyjaciółką do domu… Hannah podejmuje decyzję. A raczej decyzje, bowiem rozdział po rozdziale poznajemy konsekwencje dokonania każdego z wyborów…


I tu powinienem napisać coś zbliżonego do klasycznej recenzji, ale wybaczcie mi – nie zrobię tego. Nie będę trzymał się reguł. Zrobię to, co czuję, że powinienem – pokaże Wam konsekwencję dwóch wyborów przeciętnego czytelnika.


Czytelnik przychodzi do księgarni, staje przed półką z literaturą traktującą o miłości i waha się co wybrać. „Dwa szczęścia do wyboru” i”xxxxxxx” brzmią intrygująco, ale pieniędzy wystarczy na jedną. Decyduje się więc na:


„Dwa szczęścia…” i wpada. Książka wciąga go, wprawdzie w kilku miejscach tłumaczenie nieco kuleje, ale fabuła, emocje, to coś, co urzeka go i nie pozwala się oderwać. A wybory i dylematy moralne, plus fakt, że powieść to wprawdzie romans, ale jednak romans ambitny, ciekawy i nieszablonowy, tylko utwierdzają go w słuszności podjętej decyzji. Kiedy zaś wreszcie kończy czytać, z satysfakcją odkłada powieść na półkę.


„xxxxxxx” i na początku jest fajnie, jest miło, ale po pierwszym rozdziale nadchodzi drugi, potem trzeci i coś zaczyna być nie tak. To wszystko już było, schemat goni schemat, a przewidywalny finał następuje pozostawiając po sobie znudzenie. Czytelnik odkłada książkę na półkę, ale wie już, że sprzeda ją czy wymieni. Odwiedza znajomego, widzi „Dwa szczęścia…”, pożycza i wreszcie bawi się tak, jak chciał. Ale kiedy chce kupić powieść, bo chce posiadać – niestety, w księgarni książki brak.


Jeśli więc chcecie ambitnego, pomysłowego romansu, połączonego z udaną stroną obyczajową, chyba wiecie, jakiego wyboru powinniście dokonać.

Komentarze

  1. Niesamowicie to napisałeś. Na prawdę rewelacyjne porównanie do książki. Cieszę się poza tym, że i
    Tobie książka się podobała. Ja odpłynęłam i byłam nią zachwycona :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz